Pomiędzy światami
Recenzja filmu: „Andrzej Titkow. Polska Szkoła Dokumentu”, reż. Andrzej Titkow
W portretach i losach bliskich mu pisarzy, intelektualistów, opozycjonistów poszukuje odpowiedzi na pytanie, kim on sam jest. Jako człowiek, jako Polak, w mniejszym stopniu jako reżyser. Należąc do pokolenia Marca ’68, woli raczej przyglądać się postawom, strategiom i dramatycznym wyborom w czasach, gdy historia – jak mawiał Jerzy Stempowski – zerwała się z łańcucha. Rozmawiając z Tadeuszem Konwickim, Julianem Stryjkowskim, Gustawem Herlingiem-Grudzińskim czy Jackiem Kuroniem, Titkow krąży właściwie stale wokół tych samych „przeklętych” zagadnień. Interesują go korzenie lewicowego flirtu, stosunek do komunizmu po drugiej wojnie światowej oraz do religii, Kościoła. A najbardziej cena asymilacji, czyli samotność, niezrozumienie, odrzucenie w trudnej walce o wierność samemu sobie. Zapadają w pamięć słowa, nie obrazy, do których dokumentalista nie przywiązuje aż takiej wagi jak Krzysztof Kieślowski czy Marcel Łoziński – jego rówieśnicy, z którymi razem debiutował w warszawskiej WFD. Choćby to szczere wyznanie autora „Głosów w ciemności” ze wstydem wspominającego swoją stalinowską przeszłość, że „Żyd przestaje być Żydem, gdy staje się komunistą”. Kwestia żydowska, stanowiąca leitmotiv dokumentów Titkowa, znajduje zaskakującą pointę w ostatnim, zrealizowanym w 2013 r. filmie „Album rodzinny” poświęconym jego przodkom. Odkrywa w nim skomplikowany, tragiczny życiorys i tajemnice konwersji m.in. swojej prababki Franciszki Arnsztajnowej, zasłużonej poetki, tłumaczki, Żydówki, która się przed wojną ochrzciła, a potem dobrowolnie poszła do warszawskiego getta, by tam zginąć. Zawieszenie pomiędzy światami, poczucie utraty, gorycz emigracji, splątane do niemożliwości losy to chyba najmocniejsze strony twórczości autora „Przechodnia” i „Daj mi to”.
Andrzej Titkow. Polska Szkoła Dokumentu, Narodowy Instytut Audiowizualny, 2xDVD