Mało kto rozumie Greków. Ich podejście do państwa, demokracji, płacenia podatków jest zgoła inne niż pozostałych Europejczyków. Anarchia myli im się czasem z wolnością, godność z faszyzmem. Obrazowo wygląda to tak, że różnica mentalności Greka i Holendra jest nawet większa niż różnica mentalności Holendra i Rosjanina. Kto nie wierzy, a chciałby się upewnić, na czym to polega, powinien docenić „Płomień” – niezwykły dramat obyczajowy Syllasa Tzoumerkasa o kłamstwach, złudzeniach i gniewie, które doprowadziły ten kraj do gospodarczej i moralnej zapaści. Niespełna 30-letnia bohaterka filmu, fenomenalnie zagrana przez Angeliki Papoulię („Kieł”, „Alpy”), uświadamia sobie, że wiedzie absurdalne życie i nie ma pojęcia, jak je zmienić. Obdarzona silnym temperamentem trenuje boks, marzy o studiach prawniczych, pracuje w sklepie rodziców. Ma troje dzieci, lecz nie chce widzieć ich na oczy. Od męża marynarza domaga się przysięgi, by kochał ją nawet, gdy ona przestanie go kochać. On nie ma skrupułów, by zdradzać ją z facetami, a swoją beztroskę wyraża, krzycząc na popijawie: „Jebać państwo, jebać demokrację do ostatniej kropli spermy”. Jej matka zalega urzędowi skarbowemu z podatkami na160 tys. euro, a jedynym sposobem ojca na pozbycie się długu jest awanturowanie się. W pobieżnym streszczeniu może to wyglądać na opowieść w stylu kina moralnego niepokoju, na ekranie zamienia się jednak w pełną pasji historię desperackiego buntu mającego zapewnić dziewczynie nowe życie. Rozbita na ciąg impresji, niechronologiczna narracja pozwala śledzić bardziej emocje bohaterki niż działanie. To nieprzeciętnie inteligentny, wyjątkowy portret odsłaniający nastroje, głębokie podziały pokoleniowe i tajemnice greckiego społeczeństwa w stanie kryzysu. Tak mocnego obrazu na ten temat w kinie nie było.
Płomień, reż. Syllas Tzoumerkas, prod. Grecja, Niemcy, Holandia, Włochy, Bośnia i Hercegowina, 83 min