Reżysera „W cieniu kobiet” Philippe’a Garrela niektórzy krytycy nazywali nawet współczesnym Godardem, ale to chyba komplement na wyrost. Niemniej, pewne analogie do filmów z lat 60. dałoby się znaleźć: minimalistyczna forma, czarno-białe zdjęcia, narrator komentujący akcję. Ta nie jest skomplikowana. Młode małżeństwo: Pierre (Stanislas Mehran) produkuje półamatorsko filmy dokumentalne, wspiera go ofiarnie żona Manon (Clotilde Courau). Pierre poznaje dziewczynę, z którą zaczyna romans, i ma wyrzuty sumienia, lecz to dopiero początek jego zgryzot. Jak się bowiem okaże, inni też zdradzają, nie tylko w scenach łóżkowych. Nawet kombatant ruchu oporu okazuje się paskudnym kłamcą.
Akcja dzieje się w Paryżu, który, jak pisano po francuskiej premierze, przypomina wioskę. Młodym Polakom, którzy tak często narzekają na trudny start w dorosłość, radzę zwrócić uwagę na poziom życia filmowych bohaterów. Nie ma czego im zazdrościć.
W cieniu kobiet, reż. Philippe Garrel, prod. Francja/Szwajcaria, 73 min