Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Film

Kino – ich miłość

Recenzja filmu: „Ave, Cezar!”, reż. Joel Coen, Ethan Coen

Baird Whitlock (George Clooney), czyli utracjusz, który znika z planu Baird Whitlock (George Clooney), czyli utracjusz, który znika z planu Universal Studios / UIP
Mieszanka moralizatorstwa, sarkazmu i pragmatyzmu zostaje podniesiona w filmie Coenów do rangi przypowieści o paradoksach, na których został zbudowany cały celuloidowy świat.

Kolejny autotematyczny film braci Coen zręcznie balansujący na krawędzi pastiszu, groteski, parodii, który trudno jednak uznać za stuprocentową komedię. W „Ave, Cezar!” śmieszne są niewątpliwie żarty z konwencji i stylu dawnego kina, z archaicznego sposobu kręcenia musicali, westernów, antycznych spektakli (najwięcej aluzji pada pod adresem „Ben Hura”). Chodzi pośrednio o problem natury estetycznej – na ile kino nie odzwierciedla obiektywnej rzeczywistości. A tak naprawdę – o ogrom politycznego zakłamania, seksu i dewiacji, skrzętnie ukrywanych przed opinią publiczną w złotej erze Hollywood. Warto przypomnieć, że aktorów obowiązywały wówczas klauzule moralności. Podpisując kontrakt z wytwórnią, gwiazdy godziły się na tuszowanie każdego skandalu ze swoim udziałem, by nie deptać znaczenia, jakie dla fanów niósł ich ekranowy wizerunek.

Fabuła „Ave, Cezar!” osnuta jest wokół jednej z takich afer, pozornie błahej, w sumie niezbyt nawet pikantnej: nagłego zniknięcia hollywoodzkiego utracjusza, hedonisty, masowego idola (George Clooney) z planu historycznego widowiska, w którym gra rzymskiego dostojnika rozpoznającego w ukrzyżowanym Jezusie Mesjasza. Jego zniknięcie w fabryce snów okazuje się porwaniem przeprowadzonym przez komunizujących scenarzystów i wywołuje lawinę nieporozumień, szantaży, które próbuje powstrzymać producent (Josh Brolin) – główny rozgrywający wytwórni Capitol Pictures, mędrzec wśród głupców, ostoja hollywoodzkiej szczerości i cynizmu. Co ciekawe, to właśnie on, traktując niezwykle serio swój fach (misję), ma najwięcej wątpliwości i waha się, czy nie lepiej zmienić fikcyjny kinowy biznes na bardziej przyszłościowy, związany z lotnictwem wojskowym, co by mu zapewniło spokój sumienia oraz wdzięczność żony, czekającej na niego co wieczór z kolacją. Ta mieszanka moralizatorstwa, sarkazmu i pragmatyzmu zostaje podniesiona w filmie Coenów do rangi przypowieści o paradoksach, na których został zbudowany cały celuloidowy świat.

Ave, Cezar!, reż. Joel Coen, Ethan Coen, prod. USA, Wielka Brytania, 106 min

Polityka 8.2016 (3047) z dnia 16.02.2016; Afisz. Premiery; s. 80
Oryginalny tytuł tekstu: "Kino – ich miłość"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Kaczyński się pozbierał, złapał cugle, zagrożenie nie minęło. Czy PiS jeszcze wróci do władzy?

Mamy już niezagrożoną demokrację, ze zwyczajowymi sporami i krytyką władzy, czy nadal obowiązuje stan nadzwyczajny? Trwa właśnie, zwłaszcza w mediach społecznościowych, debata na ten temat, a wynik wyborów samorządowych stał się ważnym argumentem.

Mariusz Janicki
09.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną