Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Film

Iron Man vs Kapitan Ameryka

Recenzja filmu: „Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów”, reż. Anthony Russo, Joe Russo

mat. pr.
W klasie superbohaterskiego kina komiksowego „Wojna bohaterów” wypada więcej niż udanie.
mat. pr.

Trzynasty film w Kinowym Uniwersum Marvela nie przyniósł twórcom pecha. „Wojna bohaterów” to jedna z najlepszych odsłon tej komiksowej serii i przykład doskonałej rzemieślniczej pracy.

Nie sposób uciec od porównań „Kapitana Ameryki: Wojny bohaterów” do „Batmana v Supermana: Świtu sprawiedliwości”. Premiery kinowe tych filmów dzieli ledwie nieco ponad miesiąc i w obu przypadkach tematem wiodącym jest konflikt, gdzie po dwóch przeciwnych stronach znajdują się nie herosi i złoczyńcy, a ci, których dotychczas zaliczano do „tych dobrych”. Oba filmy też miały dźwigać potrójny ciężar: samodzielnej opowieści, kontynuacji wcześniejszych odsłon serii, a także wprowadzenia nowych, niezwykle istotnych postaci – wszystko w około dwie i pół godziny. Tam, gdzie chaotyczny, źle zmontowany, dłużący się i nadmiernie efekciarski „Batman v Superman” poniósł jednak porażkę, „Kapitan Ameryka” udowodnił, że historia z tyloma wątkami i postaciami może być dynamiczna, klarowna i przede wszystkim nie sprawiać wrażenia, jakby zlepiono ją z wielu niepasujących do siebie elementów.

„Wojna bohaterów” to trzecia odsłona cyklu „Kapitan Ameryka”, wchodzącego w skład tak zwanego Kinowego Uniwersum Marvela (w skrócie MCU, od Marvel Cinematic Universe), na który na chwilę obecną składa się trzynaście filmów. Mamy więc tu do czynienia nie tylko z kontynuacją wątków z „Kapitana Ameryki: Pierwszego starcia” i „Kapitana Ameryki: Zimowego żołnierza” (w największej mierze), ale w dużym stopniu także z „Avengers: Ery Ultrona”. W skrócie: wszystkie wydarzenia z poprzednich filmów, wielkie bitwy w Nowym Jorku czy Waszyngtonie, a także nowy incydent z Nigerii sprawiły, że grupa superbohaterów Avengers znalazła się na celowniku ONZ, które postawiło ultimatum: albo się nam podporządkujecie, przestaniecie być prywatną organizacją i zaczniecie działać na nasze zlecenie i za naszym pozwoleniem, albo możecie odwiesić peleryny na haki i przejść na emeryturę.

Reklama