Komedia romantyczna o seksualnie niedopasowanych, zapatrzonych w siebie intelektualistach z Manhattanu nieuchronnie musi się kojarzyć z Woodym Allenem. Szczęśliwie „Plan Maggie” podąża własną ścieżką. Jest to film o niedojrzałości, sprzecznościach współczesnego życia, narcyzmie, pretensjonalności oraz intelektualnej fanfaronadzie, ale opowiedziany z kobiecej perspektywy. W tle mamy sympatycznego wykładowcę antropologii fikcjo-krytycznej, piszącego potwornie grubą powieść, w której użala się nad sobą i nad swoim nieudanym małżeństwem (Ethan Hawke, żywcem przeniesiony z planu zdjęciowego jednego z filmów Linklatera). Jego żoną jest zacięta zołza, egocentryczna profesorka lingwistyki, grana z wdziękiem przez mówiącą z twardym duńskim akcentem Julianne Moore. A na pierwszym planie rej wodzi tytułowa Maggie (Greta Gerwig) – ostoja zdrowego rozsądku, singielka próbująca się odnaleźć w samotnym macierzyństwie. Życie ma zaplanowane w najdrobniejszych szczegółach na najbliższe kilkadziesiąt lat, los jednak mocno ją zaskakuje. O tym również jest ten film: o przypadku zmuszającym do improwizacji i o pokrętnej logice miłości, której nie da się wyreżyserować. Niezbyt odkrywcze, ale przynajmniej prawdziwe.
Plan Maggie, reż. Rebecca Miller, prod. USA, 98 min