Alexander (Paul Hilton), wypruty z emocji potentat węglowy, złamany przez okrutnego ojca Borisa (Christopher Fairbank), cierpi na seksualne dysfunkcje. Zostaje jednak przez ojca zmuszony do poślubienia dużo młodszej Katherine (Florence Pugh), a nastolatka znajdzie się w trudnej sytuacji – jest potrzebna tylko do wyprodukowania potomka, jednak niedługo po ślubie ojciec i syn wyjadą, zostawiając ją samą. Towarzyszy jej wtedy tylko służba złożona z czarnych obywateli, co dla debiutującego reżysera Williama Oldroyda staje się okazją do bardziej współczesnego społecznego komentarza. Katherine wdaje się w otwarty romans z niesubordynowanym i młodym jak ona pracownikiem posiadłości Sebastianem (Cosmo Jarvis). „Nigdy więcej niebycia tym, kim masz pełne prawo być” – mówi mu. Gdy Boris orientuje się, co się dzieje, wraca i grozi jej, że nie ma pojęcia, jakie konsekwencje wywoła. Katherine chłodno i metodycznie zabiera się wtedy za usuwanie utrudniających jej życie osób.
Dramat „Lady M.” jest luźną adaptacją „Powiatowej Lady Makbet” Nikołaja Leskowa, rosyjskiego opowiadania, które w latach 60. wyreżyserował także Andrzej Wajda. Współczesny film udźwignęła bardzo utalentowana, debiutująca w roli głównej, 19-letnia brytyjska aktorka. Pugh jednocześnie wzbudza litość i wyraża buzującą tuż pod powierzchnią wściekłość i determinację (w potrzebie uzyskania pełnej kontroli jest podobna do szekspirowskiego pierwowzoru). Siłę jej roli potęgują zdjęcia Ari Wegner. Pugh prawie przez cały film gra w purytańsko skromnie urządzonym, pozbawionym żywych kolorów i faktur domu. Wnętrzu pełnym ostrych kątów, wąskich korytarzy, czarnych paszcz kominków, białych, blokujących dostęp powietrza okiennic i zdradzających ruchy domowników skrzypiących podłóg. Można zrozumieć, dlaczego chciałaby wyjść na zewnątrz.
Lady M. (Lady Macbeth), reż. William Oldroyd, prod. Wielka Brytania 2016, 89 min