Akcja „Cudotwórców” kręci się wokół zakładu między Bogiem a parą aniołów od modlitw: Bóg nie zniszczy Ziemi, jeśli aniołowie w dwa tygodnie sprawią, że para ziemian – Sam i Laura – się pocałuje. Nie powinno być trudno, przecież i tak mają się ku sobie... Komediowa miniseria (siedem odcinków) oparta na noweli Simona Richa przyciąga obsadą – z Danielem Radcliffe’em, pamiętnym Harrym Potterem, w roli nieśmiałego anioła z departamentu modlitw, i Stevem Buscemim kreującym Boga w dresie i z rozwianym siwym włosem. Na tym niestety koniec dobrych nowin. Wszystko inne jest tu sztampą, powtórką i wcieloną przewidywalnością. Od wizji Nieba, jako rozdętej korporacji mającej zarządzać Ziemią, ale nieradzącej sobie nawet z sobą samą, z przerostem biurokracji, frustracją pracowników i wypalonym, depresyjnym szefem z zapędami sadystycznymi. Po stosunki międzyludzkie (czy raczej międzyanielskie) i poczucie humoru oscylujące od nudy po Boskie porównania defekacji do pociągu ruszającego ze stacji (ekspresu)... Kto ma ochotę na podobne tematy tylko w dużo ciekawszej (i zaskakującej) formie, niech zerknie na „Dobre miejsce” (Netflix).
Cudotwórcy (Miracle Workers), 7 odc., HBO GO