Gry

Zagłada bez schematu

Recenzja gry: „Days Gone”

materiały prasowe
Miarą zaskakującego sukcesu „Days Gone” jest wiarygodność przedstawionego świata i relacji bohaterów oraz spójność rozgrywki z narracją.

Zapowiadało się na banał spod sztancy: wyludniony zarazą, post-apokalityczny świat, brutalna walka o przetrwanie, krwiożercze hordy zombie, przemierzający drogi i bezdroża Oregonu nieustraszony rycerz na koniu, czytaj: motocyklu. Bend Studio udało się jednak opowiedzieć na bazie tego schematu historię, która intryguje aż do napisów końcowych – a nawet dłużej, bo pewne wątki fabularne znajdują dopełnienie dopiero po oficjalnym ukończeniu gry. Deacon St. John, były członek gangu motocyklowego, żyje pamięcią o żonie, która prawdopodobnie zmarła wkrótce po wybuchu pandemii, oraz przyjaźnią z motocyklowym „bratem” Boozerem. Życie z dnia na dzień szybko zmieni się w pogoń za duchem przeszłości, opadać zaczną zasłony skrywające przyczynę zagłady. Miarą zaskakującego sukcesu „Days Gone” jest wiarygodność przedstawionego świata i relacji bohaterów oraz spójność rozgrywki z narracją.

Days Gone, Bend Studio, Sony IEP, PlayStation 4

Polityka 21.2019 (3211) z dnia 21.05.2019; Afisz. Premiery; s. 85
Oryginalny tytuł tekstu: "Zagłada bez schematu"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Rynek

Afera upadłościowa, czyli syndyk złodziejem. Z pomocą sędziego okradał upadające firmy

Powstała patologia: syndycy zawyżają koszty własnego działania, wystawiają horrendalne faktury za niestworzone rzeczy, sędziowie to akceptują, a żaden państwowy urzędnik się tym nie interesuje. To kradzież pieniędzy, które należą się przede wszystkim wierzycielom.

Violetta Krasnowska
12.06.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną