„Rosja bolszewików” wybitnego amerykańskiego historyka Richarda Pipesa to książka, której lekturę szczególnie warto polecić w dniach obchodów 85 rocznicy cudu nad Wisłą.
Wynika z niej zresztą niezbicie, że o żadnym cudzie nie może być mowy. Według Pipesa, o klęsce bolszewików przesądził sam Lenin; wódz rewolucji był tak przekonany o niechybnym upadku Warszawy, że nakazał Tuchaczewskiemu skierować część sił ku Prusom Wschodnim (by przenieść rewolucję do Niemiec), a Stalinowi zająć Lwów (co miało być wstępem do podbicia Galicji i Europy Środkowej). Piłsudski zręcznie wykorzystał te błędy.
Ten sam polityk, jak wiemy, przesądził jesienią 1919 r. o klęsce ofensywy Armii Ochotniczej Denikina na Moskwę, uważał bowiem, że łatwiej będzie mu pobić w polu bolszewików niż dogadać się co do granic Polski ze wspieranymi przez zachodnie mocarstwa białymi Rosjanami. Inna sprawa, że bolszewicy posiadali niemal wszystkie atuty, by zwyciężyć w wojnie domowej – według Pipesa dziwne jest nie to, że tak się stało, lecz że zajęło to im całe trzy lata.
Kluczem do sukcesu było opanowanie przez nich centralnej części kraju z dwiema historycznymi stolicami – Moskwą i Petersburgiem, głównymi węzłami kolejowymi, centrami przemysłowymi i kilkudziesięcioma milionami mężczyzn, którymi Armia Czerwona mogła zaklajstrować choćby najdotkliwsze straty w ludziach. Osobny rozdział autor poświęca wykazaniu inspirującego wpływu bolszewickiej techniki podboju państwa przez jedną partię na powstanie nazizmu i włoskiego faszyzmu oraz podobieństw między tymi trzema totalitaryzmami. Pipes zwraca też jednak uwagę na rolę, jaką w dostarczeniu nazistom teoretycznego uzasadnienia eksterminacji Żydów odegrały prawicowe kręgi emigrantów rosyjskich (którzy doprowadzili do wydania na Zachodzie „Protokołów Mędrców Syjonu”).