Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Książki

Pokolenie ENH

Kawiarnia literacka

Stało się dobrą, świecką tradycją, że od paru lat, podczas letnich miesięcy, odbywają się w Polsce trzy istotne wydarzenia kulturalne o europejskiej marce.

Era Nowe Horyzonty we Wrocławiu, Festiwal Filmowy i Artystyczny Dwa Brzegi w Kazimierzu Dolnym i muzyczny Off Festival, tym razem w Katowicach. Możemy więc się ukulturalniać, jeżeli komuś akurat przyjdzie to do głowy. A może się tak zdarzyć, zwłaszcza że niemal codziennie internetowe portale informują o kompletnie odmóżdżonych rodakach, bawiących w mniej lub bardziej uczęszczanych miejscach kąpielowych. Pijący na potęgę, ululani dopalaczami, słońcem i adrenaliną, biegamy niczym troglodyci za zwierzyną, którą później ślicznie grillujemy na balkonach ku uciesze sąsiadów. Taki przynajmniej obraz kreślą doniesienia prasowe z naszych wakacyjnych ekscesów. Żeby nieco skomplikować ten obraz, podzielę się wrażeniami z tegorocznego filmowego festiwalu Romana Gutka.

Era Nowe Horyzonty we Wrocławiu to zupełnie inny festiwal niż jego pierwsze, sanockie i cieszyńskie edycje. Tamte miały w sobie niepowtarzalny klimat buntu, coś jak pierwsze edycje Jarocina. Sale kinowe faktycznie były duszne i stęchłe jak rasowe punkowe glany z epoki. Teraz, po przeprowadzce, to już prawdziwe przedsiębiorstwo wysokiej kultury filmowej, dostarczające produkty niepowtarzalne, że tak powiem, jednorazowe. Publiczność międzynarodowa, goście międzynarodowi, koncerty międzynarodowe – po prostu Europa pełną gębą. Gutek pracował wiele lat na ten efekt. Zgromadził wokół siebie grupę młodych ludzi, zainfekował ich swoimi filmowymi fascynacjami, uwolnił ogromne potencjały energii i wyobraźni, wreszcie dochował się swojej własnej generacji. Faktycznie, generacja ENH wydaje się dużo trwalsza i stabilniejsza niż generacja JP2, chociażby ze względu na konstytutywny element organizujący tę akurat zbiorowość – intelekt.

Serce rośnie, a zwłaszcza rośnie mózg, kiedy człowiek przechadza się po multipleksie, w którym zamiast popcornu i coca-coli ludzie w bardzo różnym wieku dzierżą w rękach książki, opasły katalog i dociekliwie czytają. Między kolejnymi seansami słuchają wykładu o Hasie, potem idą zerknąć na wystawę braci Quay. A co brzmi już jak zupełna poezja, dyskutują zaciekle o filmach, reżyserach, operatorach, o których próżno szukać wiedzy w najbardziej nawet zaawansowanych publikatorach czy internetowych wyszukiwarkach.

Jednym słowem, wszyscy nagle jesteśmy teleportowani w przestrzeń samokształcenia, doskonalenia swoich umiejętności interpretowania obrazów filmowych, kursu obsługi językowego instrumentarium wzajemnego porozumienia, nierzadko twórczego konfliktu. A wszystko to odbywa się niczym w greckiej akademii, z tym że nikt nie obsadza się w roli Sokratesa. Nie ma też pychy gwiazd i gwiazdeczek, które odbijają swoje dłonie w betonie w nadmorskich kurortach. To nie widzialność, ale właśnie zmyślność jest podstawową cnotą w tej Gutkowej utopii. Trudno jest bowiem nie czuć żalu, kiedy festiwal się kończy i każdy wraca do swojego koryta.

Nie wspominam nawet o samych projekcjach filmów. Ponad 500 tytułów, od klasyki po absolutną awangardę, z pominięciem wszystkiego, co nazywamy kinem środka. I nawet fakt, że w tym roku nie dojechał Jean-Luc Godard, nie zmienia niczego. Miał przecież przyjechać, żebyśmy mogli się z nim spierać i dyskutować, a nie żeby go zobaczyć. To można przecież realizować w codzienności festiwalu, podczas retrospektywy filmów autora „Socjalizmu”.

Wielu autorów filmów, tak jak to bywało w latach poprzednich, dostaje na ENH łomot od publiczności. Przy czym dostać łupnia od takiej publiki to zaszczyt. Nikt tu nie unika poważnej argumentacji. Wiem, bo kiedyś z takiego spotkania wyszedłem mocno poturbowany i szczęśliwy, że się czegoś istotnego dowiedziałem o sobie samym. Analogicznie rzecz się miała, kiedy uczestniczyłem w imprezach muzycznych Artura Rojka. Tu z kolei organizatorzy uświadomili mi, jak mało wiem o współczesnej muzyce. Zwłaszcza tej nieobecnej w pasmach radiowych. W tym roku sprowadzeniem do nas grupy The Fall Rojek zasłużył na Nobla pokojowego i literackiego w jednym. Grażyna Torbicka, robiąc w Kazimierzu ryzykowny przegląd filmów Dreyera, również podjęła poważne ryzyko. Jej festiwal Dwa Brzegi ewoluuje w bardzo ciekawym kierunku, z czego należy się tylko cieszyć.

Im więcej tych wysepek pośród oceanu beznadziejnego kiczu, tym lepiej. Te wydarzenia to szalupy ratunkowe dla tych rozbitków, którzy nie chcą tonąć w bajorze, a pragną jedynie pójść pod wodę w wykwintnym stylu, w doskonałym towarzystwie, przy bajecznie drażliwych dźwiękach i potwornie wymagających, długich obrazach. Nie bez kozery mówi się o filmach lubianych przez Romana Gutka jako o snujach. Lepszy jednak snuj niż przysłowiowy (...), którym przywita nas plaża, kąpielisko czy remiza.

Wracając z Wrocławia fantazjowałem o potencjalnym przejęciu władzy w Polsce przez ludzi, z którymi miałem przyjemność siedzieć na jednej kinowej sali. Doszedłem do wniosku, że to nigdy nie nastąpi. Wrogie przejęcie nie wchodzi w rachubę, ze względu na zbyt dużo wątpliwości, które mają tylko ci, co myślą twórczo. Ponadto, nie po to „zmyślny” Platon wygnał poetów ze swojego Państwa, aby później oddać im władanie w republice. Jeżeli przez poetów rozumieć tę cząsteczkę naszego społeczeństwa, która wyrosła przez dekadę trwania ENH, Polska może być spokojna. Z ich strony nie grozi jej nic poza inteligentnymi spojrzeniami, kąśliwymi uwagami, poczuciem humoru i wiedzą, bez której może się spokojnie obejść.

 

Krzysztof Siwczyk (ur. 1977 r.) – poeta, krytyk literacki. Opublikował dziewięć książek poetyckich. Ostatnio „Centrum likwidacji szkód” (2008 r.). Zagrał poetę Rafała Wojaczka w filmie „Wojaczek” Lecha Majewskiego (1999 r.). Pracuje w Instytucie Mikołowskim. Mieszka w Gliwicach.

Polityka 33.2010 (2769) z dnia 14.08.2010; Kultura; s. 56
Oryginalny tytuł tekstu: "Pokolenie ENH"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną