Niefotogeniczne historie
Recenzja książki: Jędrzej Morawiecki, „Głubinka. Reportaże z Polski”
Kiedy czytamy zbiór reportaży Jędrzeja Morawieckiego „Głubinka. Reportaże z Polski”, możemy przypomnieć sobie dokument reżysera Jewgienija Sołomina z 2009 r. Jego „Głubinka 35x45” portretuje mieszkańców syberyjskiej wsi. Nawiązanie do filmu Rosjanina nie jest przypadkowe. Morawiecki systematycznie penetrował Rosję, w 2010 r. wydał m.in. „Łuskanie światła. Reportaże rosyjskie”, długo też zajmował się tematem syberyjskiej sekty wissarionowców. W nowej książce nie znajdziemy fajerwerków, jest raczej właśnie niefotogeniczna, bo ciche i wyprane z koloru są opowieści zbierane przez reportera. Jak Sołomin objeżdża on podupadłe miejsca: Wałbrzych, Szprotawę, Lubiąż, Nieszawę, wrocławski Brochów. Ciekawią go tzw. dobrzy ludzie z lokalnych społeczności, strzaskani przez los.
Prowincja lat 90., za szybko i chaotycznie przechodząca transformację, wygląda tutaj jak monochromatyczny obraz z wyraźną dominantą czerni. „To przecież tylko jeden z tysięcy przypadków, nic w nim nadzwyczajnego” – mówią policjanci, zdumieni, skąd bierze się zainteresowanie historią André M’Boko, zabłąkanego w Polsce Hutu z Burundi, bo nawet nie przypuszczają, że są świadkami niezwykłego dramatu i rzadkiego splotu okoliczności. Zresztą mało tu równie egzotycznych postaci, więcej swojskich twarzy, kaowców, nauczycieli, rolników i bezdomnych. Zwierzają się z poczucia beznadziei, z kolejnych niepowodzeń, trochę jak przyjacielowi, a trochę jak księdzu, bo przecież polska prowincja plebanią stoi. Morawiecki z wyczuciem zestawia obok siebie fakty i mity, tak jak w przypadku cyklu o powojennym mordzie dokonanym na Niemcach w Nieszawie. Zgodnie z zasadą, że szczegóły są kroplami, z których czasem powstaje ocean.
Jędrzej Morawiecki, Głubinka. Reportaże z Polski, Wydawnictwo Sic!, Warszawa 2011, s. 230