Z każdym szefem szybko bym się pokłócił i wyszedł trzaskając drzwiami, dziwiąc się, że ktoś mi mówi, co mam robić. Potrafię za to godzinami spacerować w kurorcie po sezonie i rozmyślać. Niedługo zacznę nosić sztruksowe, brązowe marynarki! Najwyraźniej nie ma już dla mnie powrotu do społeczności ludzi normalnych. Z tej okazji postanowiłem zafundować sobie felieton o zaletach pisania. Skoro już nie obchodzi się dziś jubileuszów...
Otóż, jest wiele rzeczy najpiękniejszych: codzienne spanie, do której się chce, uniesienia „gdy wychodzi”, zero wyścigu szczurów, chyba że za taki uzna się nagrody, a przede wszystkim powiększające się z każdą książką grono czytelników, fanów, przyjaciół i informatorów. Do ostatniej powieści musiałem zrobić wywiad z policjantem, który pracował w wydziale kryminalnym. Chciałem wiedzieć, jak działa komisariat, jakie są relacje policjantów z prokuratorem itd. Krzyknąłem o tym na Facebooku i po kilku dniach już nagrywałem emerytowanego ojca którejś z moich fanek. Któremu z tego miejsca serdecznie dziękuję.
W Szczecinie mieszka marynarz, który chce mi coś opowiedzieć. Snajperzy z brygady antyterrorystycznej pokazywali mi broń, co weszło na stałe w poczet kultowych scen mojego życia. Człowiekowi zaczyna się zdawać, że nie ma rzeczy niemożliwych, że jest otoczony ludźmi, którzy zawsze mu pomogą. Możliwe, że bardzo to złudne. W każdym razie pisarz jest jedynym chyba jeszcze dziś artystą, który nie firmuje swoim nazwiskiem cudzych wytworów, lecz sam, od początku do końca, produkuje dzieło.
Czy pamiętacie słynną „rzeźbę” Katarzyny Kozyry „Piramida zwierząt”?