Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Książki

Fragment książki: „Wielka odmowa. Agent, filozof, antykomunista”

materiały prasowe
Zbliżyło ich zamiłowanie do historii. Zapisali się do Koła Naukowego Historyków Studentów, stworzyli w nim sekcję historii najnowszej.

1 Kopernik

Był zwykłym dzieckiem PRL-u: ojciec ślusarz, matka pomoc domowa. W podstawówce dużo czytał, zwłaszcza książek historycznych, ale zazwyczaj w bibliotece – w domu czworo rodzeństwa, nie było warunków. Wiele lat później na lekcji angielskiego, gdy gadał, usłyszał od lektorki: „Krupski, gdzieś ty się wychował?!”.

„W piwnicznej izbie” – odpowiedział zgodnie z prawdą. W dzieciństwie mieszkał w suterenie na rogu Narutowicza i Konopnickiej w Lublinie.

Gdy miał czternaście lat, rodzina przeniosła się do bloku przy Gospodarczej, dostał własny pokój. Gromadził w nim książki, na ścianie powiesił drewniany krzyż (ten sam wisiał potem w jego domu w Grodzisku), ustawił sobie biurko, a na nim wielkie radio lampowe. W tym pokoju na lubelskich Tatarach mieszkał do końca pobytu w Lublinie.

Po podstawówce poszedł do technikum mechanicznego. Rodzice mówili mu to samo, co inni polscy rodzice innym polskim dzieciom urodzonym po wojnie: „Musisz zdobyć zawód, musisz zacząć zarabiać, sam się utrzymywać, technikum to jest przyszłość”. Nie było czasu ani pieniędzy na szukanie właściwej drogi. Sama musiała się znaleźć.

W jego środowisku nie było komunistów, to znaczy byli, tylko nikt ich nie zauważał. Jak śnieg w zimie i słońce latem – był komunizm, bo musiał być, ale porządni ludzie do partii się nie zapisywali, „partyjniacy” to byli „oni”. Nawet nauczyciele na ile mogli, chronili dzieci przed propagandą. Wspomina:

"Byłem chyba uczniem piątej, szóstej klasy, a więc był to początek lat sześćdziesiątych i obchody jakiejś rocznicy związanej z Mikołajem Kopernikiem. Na lekcji polskiego nauczycielka zadała pytanie związane z tymi obchodami i ja zgłosiłem się do odpowiedzi. Powiedziałem, że Mikołaj Kopernik nie był dobrze traktowany przez Kościół, o czym przeczytałem gdzieś w gazecie, a bardzo dużo czytałem prasy, wtedy ta nauczycielka o nazwisku Mielnik naskoczyła na mnie: „Nie pozwolę, żebyś tutaj w szkole uprawiał propagandę komunistyczną”. […] Czyli, jeśli nauczyciel chciał, to mógł również wyrazić swoje poglądy polityczne. Ja to zapamiętałem na całe życie."

Chciał zostać żołnierzem, oficerem Wojska Polskiego. Bo wojsko było inne – patriotyzm, ideały. Wielu tak myślało, w końcu każdy chłopak szedł do wojska, tam byli normalni ludzie, nie sami komuniści jak w partii. Ale potem przyszła inwazja na Czechosłowację w 1968 roku i iluzje prysły.

"Legło w gruzach moje przekonanie, że to wojsko jest niezależne od Związku Radzieckiego. Inwazja Czechosłowacji pokazywała […] faktyczną rolę Ludowego Wojska Polskiego. Bardzo ciężko było mi się rozstać z myślą, że nie będę oficerem WP, i wtedy zacząłem myśleć o KUL-u."

Maciej Sobieraj:
– Przyszedłem na KUL w 1969 roku, Janusz rok później, bo kończył technikum, jesteśmy z tego samego rocznika. Ten ich rok to był Janusz, Bogdan Borusewicz, Piotr Jegliński. W tym czasie na KUL zjeżdżali się różni outsiderzy: wyrzuceni z innych wydziałów, ludzie po technikach, mnóstwo młodzieży pochodzenia chłopskiego i robotniczego, jak Janusz. Byli też studenci z tak zwanych dobrych domów. Mieliśmy na roku Małgosię Plater-Zyberkównę, Marcin Zamoyski zaczynał ze mną studia, to ciekawe towarzystwo było.

Niektórzy do kielicha, niektórzy nie – Bogdan, Piotrek, Janusz akurat nie. Janusz w ogóle abstynentem był, potem trochę sobie zaczął pozwalać, ale zawsze w normie, w przeciwieństwie do wielu z nas. Była grupa hipisów – nie należeliśmy do tego środowiska, ale oni dodawali uczelni kolorytu.

Bogdan Borusewicz:
– Kiedyś milicja zrobiła w Lublinie obławę na długowłosych. Złapali kolegę z KUL-u, Wojtekunasa, poetę. Nosił brodę i bardzo długie włosy, ale nie był hipisem. Złapał go patrol, wywieźli na jakąś komendę, obejrzał go lekarz i orzekł: „Wszawica”. No i fryzjer natychmiast go ogolił… Jak go zobaczyłem na drugi dzień, to mało się nie przekręciłem ze śmiechu. Prawie się na mnie rzucił, a ja ryczałem, bo nie mogłem się powstrzymać. Mówił, że partii się poskarży, do prokuratora pójdzie. I rzeczywiście poszedł, tylko że prokurator naturalnie nic nie zrobił. I Wojtekunas na znak protestu kupił sobie czerwony fez turecki z czarnym kutasikiem, założył złote okulary i powiedział, że teraz tak będzie chodził. Wszystkie dziewczyny się za nim oglądały. Kiedyś jechaliśmy autobusem z KUL-u przez miasteczko akademickie UMCS-u, wsiadły jakieś dziewczyny, ja akurat kasowałem bilety i słyszę, jak jedna do drugiej mówi: „Popatrz na tego”, a ta druga: „On z KUL-u, na KUL-u oni tacy są”.


Ich rok liczył dwadzieścia kilka osób, wszyscy się znali, Borusewicz był słynny, bo dostał wyrok za rozklejanie ulotek w 1968 roku, Jegliński miał arystokratyczne korzenie, a z domu wyniósł patriotyczną tradycję, jego mama Ewa Orzechowska-Jeglińska była łączniczką Armii Krajowej, wuj – pułkownik Adam Korwin-Sokołowski – szwoleżerem 1. Pułku i adiutantem Piłsudskiego.

Bogdan Borusewicz:
– Piotrek bardzo to swoje arystokratyczne pochodzenie przeżywał, kiedyś na zajęcia przyniósł drzewo genealogiczne, w którym wywodził swój ród od książąt Anjou, czyli królewskich Andegawenów. Profesor Sułowski 4 aż się zająknął – on się autentycznie zacinał, jak mówił – i potraktował to jako ciekawostkę.
Ale Piotruś był święcie przekonany o swoim królewskim pochodzeniu, a myśmy się z niego trochę podśmiewali. Regularnie chowaliśmy Piotrusiowi teczkę, miał taką żółtą, z rodowym herbem. Kiedyś Janusz powiesił mu ją na sznurze nad dziedzińcem i tak sobie dyndała. Piotruś biegał, szukał, potem spojrzał w górę, jak zobaczył, gdzie wisi ta teczka, to ruszył galopem. Było wesoło. W ich gronie był również Janusz Bazydło, studia kończył nieco wcześniej, potem pracował na KUL-u w redakcji Encyklopedii katolickiej. Za nim też ciągnęła się legenda człowieka, który siedział za Marzec ’68.

Zbliżyło ich zamiłowanie do historii. Zapisali się do Koła Naukowego Historyków Studentów, stworzyli w nim sekcję historii najnowszej. Szefem koła został Sobieraj, po nim kierownictwo przejął Janusz Krupski. To on był ich nieformalnym przywódcą. Silną pozycję w środowisku zdobył też Borusewicz. Na kilka lat Koło Naukowe Historyków Studentów KUL-u miało stać się głównym miejscem ich działalności.

*

Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Czarne.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną