Ściągają sobie seriale, gry, żyją Facebookiem i śmiesznymi obrazkami. Wczorajsza drożdżówka na śniadanie, wyjazdy integracyjne, lęk przed dorosłością. Debiut prozatorski publicysty i blogera nie jest jednak pełnowymiarową powieścią, to – jak czytamy – sitcom, zbiór obrazków. Wiśniewski niemal każde zdanie stara się zamieniać w zgrabne powiedzonko, jak na Facebooku, i to bywa pułapką. Im dalej zresztą, tym mniej sitcomu i śmiechu, a więcej fantastyki. Bohater i jego kumpel Wiktor poznają na imprezie dwie dziewczyny. Jednak inaczej niż w telewizyjnym sitcomie sytuacja rozwiązuje się szybko i niewesoło. Wiśniewski ma świetny zmysł obserwacji i skrótowego opisu, na dwóch stronach potrafi zbudować np. portret Sławomira, któremu nie idzie pisanie „wielkiej polskiej powieści”, więc kopiuje wpis znaleziony na blogu nastolatki i tak tworzy opowiadanie, o którym wszyscy mówią. W tym świecie bardzo łatwo uciec od siebie, stać się kimś innym, dosłownie można założyć czyjąś skórę. Wystarczy, tak jak w „Matrixie”, wybrać czerwoną pigułkę. A za tą nową skórą stoją ludzie, którzy mówią dużo o powinowactwie dusz i przeznaczeniu, ale są po prostu sprytną korporacją, która wprowadza nowe trendy. Dojmujące jest to przemieszanie humoru i przenikliwego smutku tej książki.
Michał Radomir Wiśniewski, Jetlag, Krytyka Polityczna, Warszawa 2014, s. 260