Kawiarnia przed sądem
Recenzja książki: Wojciech Engelking, „(niepotrzebne skreślić)”
Trudno uwierzyć, że Wojciech Engelking, autor tej powieści, ma 22 lata. Jego bardzo dojrzały debiut to opowieść z przyszłości, w której wszyscy non stop podglądają innych ludzi (dzięki portalowi Fabuła). Ta powieść nie jest jednak wizją przyszłości, ale diagnozą teraźniejszości, szyderczym obrazem pokolenia rówieśników autora, warszawki, kawiarnianych intelektualistów, hipsterów, egoistów i hipokrytów. W tym świecie miejsce człowieka zależy od tego, kim są jego rodzice i ile ma kasy. Postaci mają w oczach skaner, który wycenia pozycję społeczną danej osoby, ile pieniędzy jest warta. A różnice klasowe są nieprzekraczalne. Weronika, córka sprzątaczki (choć z wykształcenia malarki), zawsze będzie na straconej pozycji. Główny bohater jest windykatorem i ściga Weronikę za niespłacony kredyt, sam jednak szybko wpada w sidła niespłaconej pożyczki.
Wszystkie postaci w tej książce są jednakowo odrażające, ich dialogi brzmią jak czysta satyra, ale mają ponoć źródło w zasłyszanych rozmowach z modnych knajp. Engelking stawia współczesność przed sądem. Jako diagnoza publicystyczna jego książka jest celna, trafia w newralgiczne punkty: na naszych oczach prywatne staje się publiczne, a istnieć znaczy być oglądanym. Wizja Engelkinga potwierdza powszechne (kto ich nie ma) przeczucia, że wszystko idzie ku gorszemu, że zatracamy ludzkie kształty. Jednak jako powieść ta książka ma sporo niedociągnięć, przede wszystkim portrety postaci – są jednowymiarowe, trudno zrozumieć ich niektóre działania i motywacje (oprócz pragnienia pieniędzy). A tam, gdzie wszyscy są wyszydzeni i ośmieszeni, nie ma też dramatu ani tym bardziej tragizmu. Owszem, wielkie wrażenie robi warsztat i rozmach autora, ale chciałoby się, żeby następna powieść (na którą będziemy czekać) nie dawała się tak łatwo sprowadzić do kilku publicystycznych tez.
Wojciech Engelking, (niepotrzebne skreślić), Świat Książki, Warszawa 2014, s. 316