Skucha to takie zapomniane słowo. Zupełnie jak większość bohaterów tej książki. Marek Latos, Andrzej Firląg, Iza Gocman, Stasio Karasiński, Fred R. Jest też kilku znanych – Michał Boni, Maciej Zalewski, Marek Hołuszko – których jednak poznajemy jakby od nowa. Łączy ich organizacja – Międzyzakładowy Komitet Koordynacyjny NSZZ Solidarność. I tygodnik „Wola”, którego wydawanie ciągnęli w najtrudniejszych dla opozycji latach 80. Temat z pogranicza archeologii opozycji i martyrologii narodu polskiego. Ale „Skuchę” czyta się jak powieść sensacyjną. Fani reportażu też nie odejdą od stołu głodni. Prawie 30 lat Polski na złotej tacy.
Pierwsze podejście do „Skuchy” Hugo-Bader zrobił lata temu. No i oczywiście skucha. Redaktorzy nie zrozumieli, bohaterzy pogonili. No bo jak w czasach wielkiego sukcesu pisać o ludziach przegranych?
Tyle że ta nowa wywalczona Polska wcale nie była dla wszystkich taka fajna. Życie rozdzielało razy demokratycznie. Zalewski wylądował w więzieniu, Boniego przygniótł kawałek papieru z IPN. Marek Hołuszko okazał się Ewą Hołuszką. W nowej Polsce z przyjaciół stali się często wrogami. Z herosów opozycji – wrakami. Książka ukazuje się w momencie, w którym dopełnia się pewna rzeczywistość polityczna i rodzi się nowa. A polityka w tej książce to ważny bohater. Hugo-Bader pięknie tłumaczy, skąd się ten nowy porządek bierze: „Nasze nieszczęście, grzech założycielski III Rzeczypospolitej, założycielska niesprawiedliwość. W fundamencie naszego kraju zamurowany jest niewypał, który kiedyś może pierdolnąć”. To nie przypadek, że zawleczka na drzewie kończy tę książkę.
Jacek Hugo-Bader, Skucha, Agora, Czarne, Warszawa–Wołowiec 2016, s. 320