Spokojnie, to tylko porwanie
Recenzja książki: Brendan I. Koerner, „Niebo jest nasze. Miłość i terror w złotym wieku piractwa lotniczego”
Pierwszy amerykański samolot rejsowy uprowadzono 1 maja 1961 r. Antulio Ramirez Ortiz, elektryk z Miami, wtargnął z nożem do kokpitu, po czym oświadczył pilotom, że zginą, jeśli „za pół godziny nie zobaczy Hawany”. Stolica Kuby stała się wkrótce celem większości porywaczy. W ciągu 11 kolejnych lat na terenie USA uprowadzono 159 samolotów – zjawisko przybrało rozmiary prawdziwej epidemii. Dziś trudno to sobie wyobrazić, ale był taki moment, kiedy amerykańskie seriale komediowe nie mogły obyć się bez sceny z porywaczem trzymającym na muszce pilotów samolotu. Bohaterom książki Brendana Koernera, dziennikarza i redaktora magazynu „Wired”, bliżej jednak do żądnych sławy i pieniędzy egocentryków niż terrorystów. Jednym z nich jest Raffaele Minichiello. Jako kapral Marines nie mógł doliczyć się 200 dol. zaległego żołdu i postanowił rozwiązać swoje problemy, porywając samolot z Los Angeles do Włoch. Tam został przywitany jak bohater oporu wobec wojny w Wietnamie. Po krótkiej odsiadce grał nawet w spaghetti westernach.
Brendan I. Koerner, Niebo jest nasze. Miłość i terror w złotym wieku piractwa lotniczego, Czarne, Wołowiec 2017, s. 344