Może też zapisać się w annałach jako jeden z najodważniejszych pisarzy naszych czasów, bo w „Sprzedawczyku”, opowieści o rozrywających Stany konfliktach rasowych, rozdaje ciosy na prawo i lewo, nie szczędząc nikogo, a uderza silnie i celnie, zostawiając głębokie rany. Jego powieść bawi – każde zdanie skrzy się od kąśliwego humoru. Kolejne, coraz bardziej groteskowe i absurdalne, sceny początkowo mogą wywołać uśmiech, z czasem dociera do nas jednak, że Beatty niekoniecznie kreśli karykaturę, a tylko nieco ekstrapoluje to, co już się dzieje. U niego, zaproponowany w sumie przypadkowo, powrót do segregacji rasowej w życiu publicznym okazuje się lekiem na wiele bolączek, od przywrócenia spokoju w miejskim autobusie po motywowanie młodzieży do pilniejszej nauki, i choć wszystkich to oburza, przyjmują to jednak z ulgą, jak prawdę, która uzdrawia.
Może w „Sprzedawczyku” zaskoczyć nawet nie tyle bezstronność Beatty’ego, który winę widzi po wszystkich stronach konfliktu, ale wręcz jego skłonność do bicia zwłaszcza we własne środowisko, w czarnoskórych Amerykanów – karykaturalnie przedstawia tu chyba wszystkie stereotypy, dorzucając kilka nowych, bezlitośnie obnażając wszelkie przywary i głupotki. Jego głos w dyskursie o podziałach rasowych jest tym istotniejszy, że jest to głos na nasze czasy – mówiący o tu i teraz, mówiący ostro, wyraziście i z dystansem.
Paul Beatty, Sprzedawczyk, przeł. Piotr Tarczyński, Sonia Draga, Katowice 2017, s. 416