Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Książki

94-53-89

Recenzja książki: Michael Schneider, "Marilyn, Ostatnie seanse"

Czyta się jak powieść.

Jeszcze jedna książka o Marilyn Monroe, tym razem, jak zapewnia autor Michael Schneider (francuski felietonista, muzykolog i psychoanalityk), całkowicie oparta na faktach. „Miejsca są precyzyjnie wskazane, daty sprawdzone. Cytaty, zapożyczone z notatek, listów, artykułów, wywiadów, książek, filmów itd., to słowa, które naprawdę zostały wypowiedziane przez bohaterów”.

Są jeszcze taśmy nagrane przez aktorkę i przeznaczone dla jej ostatniego psychoanalityka Ralpha Greensona, który jest drugim bohaterem książki. To właśnie on dzwonił na policję w nocy z 4 na 5 sierpnia 1962 r., by zakomunikować: „Marilyn Monroe nie żyje. Zabiła się”. Schneider przypomina późniejsze kłopoty psychoanalityka, któremu zarzucono, iż zataił prawdę o rzeczywistych powodach śmierci aktorki. Czy zmusili go do tego bracia Kennedy, pozostający w intymnych relacjach z Monroe, nigdy się już pewno nie dowiemy. Zresztą autora ten kryminalny trop interesuje najmniej. Jak sugeruje tytuł, Schneidera znacznie bardziej obchodzą ostatnie seanse, w których uczestniczyła aktorka – zarówno filmowe, jak i psychoanalityczne. Te dwa światy w życiu aktorki pozostawały w bezpośredniej bliskości.

W testamencie napisanym w czasie pierwszej terapii zamieściła swe najkrótsze epitafium: „Marilyn Monroe – blondynka: 94-53-89”. I tak była postrzegana. „Bądź seksowna. To wszystko, co masz zrobić, droga Marilyn, być seksowna” – radził jej Laurence Olivier na planie „Księcia i aktoreczki”. A ona szukała czegoś więcej, i na planie, i w życiu.

Każdy kolejny rozdział książki zaczyna się od podania czasu i miejsca akcji, co nie znaczy, że należy traktować ją jak dokument (wątpliwości budzi choćby autentyczność odnalezionych taśm). Czyta się ją jak dobrą powieść. Najsławniejsza aktorka w dziejach kina jest zawsze na pierwszym planie, ale w tle mamy Hollywood lat 50. i 60., którego Marilyn była najdoskonalszym, ale zarazem najbardziej tragicznym spełnieniem.
 

Michael Schneider, Marilyn, Ostatnie seanse, przeł. Jacek Giszczak, Wydawnictwo Znak, s. 406 

  
 

Polityka 32.2008 (2666) z dnia 09.08.2008; Kultura; s. 53
Oryginalny tytuł tekstu: "94-53-89"
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną