Pan Błysk nosił niezwykle wysokie cylindry, hodował Żyrólika (żyrafo-królik) i zwykł prowadzić sam ze sobą pasjonujące konwersacje. Kto zaprojektował tak ekscentrycznego bohatera? J.R.R. Tolkien ma się rozumieć. Podobnie jak Toni Morrison, Leszek Kołakowski czy Neil Gaiman - choć znany jest głównie z książek dla dorosłych - pisał także dla dzieci. Seria niefortunnych zdarzeń Pana Błyska rozpoczyna się w chwili nabycia limuzyny, którą ów gość prowadzi dość nonszalancko. Potrąconych pasażerów w ramach zadośćuczynienia sadza na tylnych siedzeniach. Niebawem w aucie siedział Pan Dzień, Pani Knoć, osioł i trzy niedźwiadki.
Historia Tolkiena pełna jest uroczych absurdów i purnonsensu, prawa rzeczywistego świata są zniesione: opowieścią rządzi logika snu. Przyjemność z lektury czerpiemy za sprawą wybitnej wyobraźni autora. Ta surrealistyczna bajka o zawrotnej dynamice zaskakuje zwrotami akcji i nietypowymi rozwiązaniami. Tu wyskoczy miś umalowany fluorescencyjną farbą, tam grubas zgniecie żuka przysadzistym torsem. A morał? Może taki: nie zostawiajcie nigdy Żyrólika bez obiadu, bo wystawi łeb przez komin i zeżre dywanik.
J.R.R. Tolkien, Pan Błysk, przeł. Paulina Braiter, Prószyński i S-ka, Warszawa 2008, s. 104