Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Książki

Wiersze śpiewające

Recenzja książki: Agnieszka Osiecka, "Nowa miłość. Wiersze prawie wszystkie"

Najlepszym sposobem czytania Agnieszki Osieckiej jest poddanie się drzemiącym w tych tomach melodiom, nastrojom i rytmom. Są w nich zaklęte głosy Maryli Rodowicz czy Skaldów, chociaż nie wszystkie wiersze były przebojami.

Osiecka stała się w ostatnich latach obiektem swoistego kultu. Jej imieniem nazwano studio radiowe, na ulicy Francuskiej w Warszawie stanął pomnik przypominający jej postać przy kawiarnianym stoliku. Nie całkiem trafnie, gdyż w tym miejscu, o czym dobrze wiedzą wszyscy starzy mieszkańcy Saskiej Kępy, była przez długie lata drogeria. Osiecka mogła kupować tu sobie mydło albo pastę do zębów, bo perfumy miała raczej francuskie niż z Francuskiej. Ja widywałam ją często w bardzo skromnym barze Figaro na rogu Walecznych i Londyńskiej, gdzie kiedyś, bardzo dawno temu, umawiałam się w sprawach sercowych.

Osiecka jest wielbiona, ale uznanie u publiczności to nie to samo jednak co oficjalne potwierdzenie prestiżu. Przynależność tekstów Osieckiej do poważnej poezji nie jest oczywista i nie przypominam sobie, by jej wiersze były kiedykolwiek zamieszczane w antologiach, by znawcy poświęcali im specjalną uwagę w swoich wypowiedziach. Poezja stała się po zwycięstwie awangardy czymś bardzo specjalnym – obrzędem dla wtajemniczonych, wyrafinowaną sztuką metafory i kalamburu. Ma stwarzać nowe światy, wymyślać nowe języki i zwiedzać metafizyczne przestrzenie. Tekst piosenki musi po prostu mieć rym i być czytelny. Osiecka próbowała sił także poza piosenką, wydała tomik „Wada serca”, ale nie na tym polega jej główna zasługa.

Piosenkowe teksty Osieckiej stanowią pewne ogniwo polskiej poezji i można śmiało powiedzieć, że odziedziczyła miejsce wcześniej zajmowane przez Tuwima i Gałczyńskiego. To znaczy – wyszła poza elitarność poezji. Gdyby istniały jeszcze „pensjonarki”, to z pewnością wypisywałyby wiersze Osieckiej w swoich kajetach. A że ich nie ma – robią to inni, i może nie wypisują, tylko sobie nucą. Fenomen Gałczyńskiego jest podobny: aby czuć urok jego wersu, nie trzeba kończyć polonistyki. Tylko że Gałczyński używał w ogromnych ilościach kiczowatych atrybutów: owych blasków księżyca i liliowych cieni; niektórzy dostrzegą w tym jego ironię, inni przyjmą z całym dobrodziejstwem inwentarza. Osiecka kiczem się nie posługiwała, jej siła to humor, inteligencja i krztyna absurdu, dodana do konsekwentnie budowanego nastroju. Jej wiersze-piosenki stały się nazwami własnymi, symbolami pewnych momentów. „Okularnicy” – to intelektualne ambicje lat pięćdziesiątych, a w piosenkach śpiewanych przez Rodowicz jest cała epoka i jej ambicje, by mimo panującej wokół szarości jednak pożyć kolorowo i pobawić się z rozmachem.

Jest w nich też podstawowa siła polskiej inteligencji, czyli sztuka obśmiewania i ironizowania. Gdy trzeba iść pod prąd, nie bardzo wiadomo, co w Polsce sprawdza się lepiej: patetyczne poświęcanie się czy wymyślanie i puszczanie w obieg złośliwych dla władzy bon motów. W tym drugim ma Osiecka swoje niewątpliwe zasługi. Na grozę Marca ’68 nie pomogły protesty, ale ileż dobrego mógł zrobić taki sobie wierszyk zatytułowany „Szał”, który otwiera cudowna wyliczanka: „Pisarze – do piór!/górale – do gór!/petenci – do biur!/ dziurkacze – do dziur!”. I tak się to rozwija, rozwija, parami... aż po absurd: „cykliści – do kół!/podstoli – pod stół! chalarze – do chał!”. Na dobry dowcip jeszcze nie wymyślono skutecznego antidotum. Toteż nawet za stanu wojennego Osiecka radziła Polsce: uśmiechnij się! Niestety, było to trudne. Stan wojenny zadał poważny cios kabaretowi. I do tej pory nie może się pozbierać.

To niesamowite, jak bardzo teksty pisane przez Osiecką zanurzone są w tradycji polskiej liryki międzywojennej. Gdy „poważna” poezja porzuciła linię Skamandra i przedwojennego kabaretu, Osiecka ją kontynuowała. Jej wczesne nostalgie i postacie prowincjonalnych urzędników – toż to Tuwim i Wierzyński ze swoich najlepszych lat, tylko realia nieco zmienione, peerelowskie. A jej „Imionnik z kwiatem” – to przecież nowa wersja „Portretów imion wróżebnych” Kazimiery Iłłakowiczówny! I Pawlikowska-Jasnorzewska się tu kłania, a Osiecka też kłania się Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej w jednym z wierszy, bo jest tej tradycji świadoma. Postacie kochanków, opuszczonych i zawiedzionych, a jednak czekających – to też dwudziestolecie, tylko przeniesione w czasie, nieco odważniejsze obyczajowo. Bo u Osieckiej kochanek może być niestety żonaty, a dziewczyna – niemłoda, za to zabójczo inteligentna i złośliwa. Nie przewraca oczami, ale, jak w pewnej piosence z STS, mówi – żartem.

Wydaje się, że pewne kobiety rodzą się we właściwej dla siebie epoce, gdy moda robi wszystko, by wydobyć ich urodę i szyk. Postawna i majestatyczna Zofia Nałkowska imponowała nieskazitelnym owalem twarzy, gdyż miękki zarys i biel skóry były wówczas niezwykle cenione. Czasami trzeba było mieć piękne ręce, a czasami toczone ramiona. Agnieszka Osiecka była młoda i piękna, gdy dziewczyny nosiły włosy związane w koński ogon i nosiły szerokie spódnice, podkreślające wąską talię. I taka pozostała zawsze: z końskim ogonem. Nawet siwizna wyglądała na jej głowie młodo. Tylko na poważną poezję urodziła się trochę za późno, o jedną epokę. Jej ogromny talent wspaniale posłużył piosence.


Osiecka w sieci

18 czerwca otwarte zostało Publiczne Cyfrowe Archiwum Agnieszki Osieckiej, www.archiwumagnieszkiosieckiej.pl - pierwsze w Polsce takie archiwum oparte na prywatnej spuściźnie jednego twórcy. Zbiór składa się z 1300 teczek, które zawierają m.in. dzienniki poetki, korespondencję m.in. z Jerzym Giedroyciem, Markiem Hłaską, Jeremim Przyborą, Januszem Minkiewiczem, dokumenty, zbiór około 3 tys. fotografii.
 


Agnieszka Osiecka, Nowa miłość. Wiersze prawie wszystkie, Prószyński i S-ka, Warszawa 2009, t. 1–2.

Polityka 26.2009 (2711) z dnia 27.06.2009; Kultura; s. 56
Oryginalny tytuł tekstu: "Wiersze śpiewające"
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną