Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Książki

Loch w nas

Recenzja książki: Kazimierz Brandys, "Wariacje pocztowe"

Przeszłość, prawdziwe wydarzenia, jak pokazuje w „Wariacjach pocztowych” Kazimierz Brandys, w Polsce zamieniają się w zbiór mitów, legend i opowieści fantastycznych.

Naszą historię, zwłaszcza po wojnie, poddawano rozmaitym operacjom, niewygodne fakty znikały, a potem wracały do podręczników, bohaterowie pojawiali się, by za chwilę spaść z postumentów. Nawet zwycięstwa i klęski okazywały się względne. Mimo tych wahań obowiązywała zawsze tylko jedna, oficjalna wersja historii. A tymczasem, może ten zapisany i skatalogowany obraz ostatnich 200 lat, który nosimy w sobie, to wcale nie jest historia, tylko zmyślenie albo fantazja? O tym właśnie opowiadają „Wariacje pocztowe”. „Prawdziwe wydarzenia mają w Polsce charakter nadrealny – pisał o tej książce Brandys – jakby samo życie przetwarzało się w absurd, w bajeczny idiotyzm”.

 

Ojcowie piszą do synów, a synowie do ojców. Powieść epistolarna Brandysa zaczyna się listem z 1770 r. Prota Zabierskiego do jego syna Jakuba, a kończy listem z 1970 r. Zyndrama do Jacka. Już w liście Prota opis bólu zęba jako diabelskiego nasienia wspaniale wprowadza czytelnika w klimat tej korespondencji. Adresaci, synowie, za chwilę zostają ojcami i nie rozumieją swoich synów. Jednak więzy rodzinne są niezwykle silne. „Przeklniecie syna, wyprzecie się go, taki on synem waszym pozostanie, a wy jemu rodzicem, na to rady niemasz” – pisze Jakub. To jego przygody powtarzano w rodzinie w coraz to innej wersji. Jakub, uczestnik konfederacji barskiej, trafił do niewoli tureckiej. Tam, skoro nie chciał wyrzec się wiary, zamknięto go w klatce z małpą i razem z nią tańczył na łańcuchu. Kiedy udało mu się uciec, małpy poszły za nim, tak że do Kamieńca Podolskiego powrócił na skradzionym wielbłądzie w kobiecym przebraniu i z dwiema małpami. „Przyjdzie potrzeba, ożenisz się z małpą, przyjdzie potrzeba, zagryziesz człeka” – pisze Jakub, któremu ta przygoda kazała zwątpić w człowieka.

Jeszcze cięższą próbę człowieczeństwa przeszedł jego syn Seweryn, który w czasie kampanii napoleońskiej, w Rosji, zimą 1812 r., z głodu zjadł własną nogę, odrąbaną i porzuconą w kącie cerkiewki. Obracał ją w żarze znalezionym krzyżem prawosławnym. Do końca życia to zdarzenie nie dało mu spokoju, pisał nawet w tej sprawie do papieża, czy popełnił grzech i czy będzie mu odpuszczony. Papież jednak nie uwierzył w jego relację i kazał mu o wszystkim zapomnieć. Seweryn dręczył się więc, czy jest: „zacnym-em człowiekiem czyli niecnym?”. Nieczyste sumienie miał też ze względu na swojego brata Michała, członka sekty, którego zamierzał wysłać do szpitala wariatów.

Zestaw legend 

W kolejnych pokoleniach te trzy postacie urastają do rangi herosów, potomek Julian chciał być taki jak oni: „pamiętasz, gdyś mi opowiadał o swoim dziadku Sewerynie, co po odjęciu nogi uciekł z niewoli od Kozaków, albo o jego ojcu Jakubie, który na wielbłądzie wjechał do Kamieńca wiodąc batalion małp z pałaszami, zdobytych u Turków”. A Michał wedle legendy dowodził w Ameryce walką o wolność Indian. Ostatni autor listu, Zyndram, pisze do syna właśnie o tworzeniu się legendy, skoro bowiem przeżył wojnę, otoczenie zaczęło nazywać go, nie wiedzieć czemu, majorem: „Chciałem mu wyjaśnić pewną manipulację: przeszłość się dziedziczy w postaci wspólnej nieprawdy dla powszechnego użytku. Moment stawania się historii jest zwykle lekkomyślny. W przeszłości nie byłem majorem, ale oni dostali naszą przeszłość jako scenariusz z nami w roli majorów. I w tej liczbie mnogiej jest już manipulacja historii”.

Kolejni Zabierscy dziedziczą zestaw legend, a także poczucie, że nie żyją swoim życiem, tylko dostają gotowy wzór losu. Każdego dręczy pytanie, kim jest i kim chce być: Polakiem czy człowiekiem? Zyndram trafia do lochu pełnego pamiątek narodowych, gdzie obok siebie leżą: figurka Naczelnika, łańcuchy, krucyfiksy, ręka Chopina i Virtuti Militari na wstążce. Tam dostaje ataku wściekłości na myśl, że nosi w sobie taki sam loch – mauzoleum, że stać go tylko na kult odpadków. Tak właśnie wygląda u Brandysa nasza historia: fantastyka połączona z kultem patriotycznych pamiątek.

Laboratorium groteski

To wszystko nie mogło przejść bez echa. Powieść ukazała się w 1972 r. i była reakcją na propagandę antysemicką w 1968 r. i na model Polaka patrioty, dumnego ze swojej historii. „Auderska mówi mi, że to opluwanie Polski – notował brat pisarza Marian Brandys w dzienniku. – Nie ma już wątpliwości, że nad »Wariacjami« zrobią wielki sąd. Ludzie Marca wezmą odwet”. I rzeczywiście ciosy padały zewsząd: zarzucano Brandysowi, że napisał paszkwil na 200 lat polskiej historii. Jednocześnie pojawiły się głosy w obronie, m.in. Jana Józefa Lipskiego, Jerzego Jedlickiego w „Polityce” czy Bronisława Mamonia w „Tygodniku Powszechnym”, który pisał, że Brandys „jest prześmiewcą wyśmienitym. Jest Boyem i Żeromskim zarazem polskiej literatury”.

Nazwiska krytyków atakujących Brandysa są po latach nierozpoznawalne w przeciwieństwie do nazwisk jego obrońców. Dzisiaj, na szczęście, możemy już czytać „Wariacje” przede wszystkim jako świetną literaturę. Ileż tu wspaniale podrobionych stylów, humor miesza się z powagą w tym niesłychanym laboratorium groteski.


 

SKLEP INTERNETOWY POLITYKI

 


 

 

Polityka 39.2009 (2724) z dnia 26.09.2009; Kultura; s. 75
Oryginalny tytuł tekstu: "Loch w nas"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną