Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Fragmenty książek

Fragment książki „Tajemnicze inskrypcje”

Książkowe Klimaty / mat. pr.
Jakiś czas później, wieczorem, osunął się zmęczony i przygnębiony, a kiedy już zamykały mu się oczy, odebrał telefon.

A, ta ściana! Ta ściana, strach na wróble i ikona… Jakże chciał poznać nieznajomego, który napisał na niej wiadomość: O7A sEFO… Poznać rzeczywiste znaczenie znaku.

Widział go naprzeciwko za każdym razem, gdy czekał na skrzyżowaniu Panormou na zielone, kierując się w stronę wąskiej uliczki prowadzącej do kliniki. Nawet auto nauczyło się już każdego wyboju i każdego garbu na drodze, którą musieli pokonać, aby dotrzeć do okrągłego placyku.

Jakiś czas później, wieczorem, osunął się zmęczony i przygnębiony, a kiedy już zamykały mu się oczy, odebrał telefon. Znajomy męski głos, zniekształcony od przepicia jak transmisja na niskich falach. Właściciel głosu znajdował się w tym stanie przez ostatnie dwieście siedemdziesiąt osiem miesięcy. Stathis zawsze dzwonił tak późno, żeby mieć pewność, że go zastanie, i traktował go jak zwierzę doświadczalne, na którym sprawdza swe teorie, rozwijane w obszernej pracy, której pisaniem się zajmował. Janis nie zdołał zrozumieć, czego dokładnie dotyczyła. Próbując rozpaczliwie uniknąć telefonicznego wykładu, powiedział Stathisowi o napisie i tym, że postanowił go rozszyfrować. Ale i tak nie udało mu się wyślizgnąć. Stathis chciał mówić i będzie mówił. Był jak żonglerzy, którzy mogą podrzucać cokolwiek, co wpadnie im w ręce. Janis usiadł więc i z przyjemnością słuchał teorii Stathisa na temat napisów, choć nie wiedział właściwie nic ani o ich historii, ani znaczeniu. To było dla niego typowe!

– Ja też je zauważyłem. Mieszkam w końcu niedaleko, to moja okolica. S p e c j a l i ś c i twierdzą, że tylko grafficiarze rozumieją graffiti. A ja ci mówię, że nawet oni sami nic na ten temat nie wiedzą. Piękno tego, co robią, polega na tym, że nikt nie ma pojęcia, co chcą przekazać. Nawet ci, którzy robią graffiti. Wizualne wiadomości z jakiegoś podziemnego/nadziemnego świata. Wprowadzanie w czyn hasła the medium is the message. Mogę się założyć, że koleś, który pomalował tę ścianę na wprost Alei, miałby ubaw jak nigdy, gdyby usłyszał, że próbujesz wyjaśnić tajemnicę tego napisu. Słuchaj, O7A sEFO! Skoro się upierasz, to może poszukaj. Mój syn Sofokles i jego grupa zajmują się tymi głupotami na Politechnice, tak mi się przynajmniej zdaje. Chcesz, żebym cię im przedstawił?

*

Zarządca budynku nie miał o niczym bladego pojęcia. Trzydziestoletni pracownik, świeżo po ślubie, od niedawna w Atenach. Mówi, że nawet tego nie widział. „Zauważyłem napisy wczoraj, jak pan do mnie zadzwonił”. Nikt nie pamiętał, kiedy się pojawiły, a niektórzy uznali moje pytania za irytujące. Większość od razu twierdziła, że nie da ani centa na pomalowanie ściany.

Janis zwrócił mu uwagę, że nie wiadomo, jak namalowano te litery. Ktoś musiałby postawić drabinę na zgniłym dachu ruiny, która jest przyklejona do piętrowca, albo użyć długiego kija ze szczotką. Technika wykonania napisu także była podejrzana: zamiast charakterystycznych śladów pozostawianych przez spray widać było pociągnięcia pędzlem, jedne przy drugich, tworzące kolejne znaki. Rezultatem był niezdarny ciąg maźnięć, które dało się łatwo odróżnić; można było policzyć, ile razy ktoś zanurzył pędzel w farbie i maznął nim po zaprawie. Graffiti są estetyczne. To tutaj zrobiono niechlujnie. Nawet kolor był niechlujny. Czerwonobrązowy albo brązowoczerwony (Chloe nazywała tę barwę „końcówką okresu”), wyblakły i bez wyrazu. Jak mieszanka z resztek.

Nie chcąc ponownie wikłać się w rozmowę telefoniczną ze swoimi nocnymi gośćmi, Stathisem czy Sofoklesem, szukał innych rozwiązań. Mógł pójść po pomoc i wskazówki do Biura Prasowego Głównej Komendy Policji, po przeciwległej stronie Alei. Wiedział, że mają tam jakieś Biuro Historii czy też Archiwum – coś w tym rodzaju. Potrzebowałby jakiegoś wyjaśnienia, na przykład: „Prowadzę badania na temat tego, jak zmieniała się Aleja na przełomie ostatnich dziesięcioleci”. Innym pretekstem mogło być szukanie fotografii budynków w Muzeum Benaki. Niemożliwe, żeby nie mieli jakichś zbiorów związanych z graffiti albo z dzielnicą Ampelokipoi. A może i Urząd Miasta ma jakieś archiwa fotografii.

Zamiast całej tej bieganiny wolał pić kawę na rogu Panormou, spoglądając na napis, przyglądając się okolicy z jej bolesnymi zakątkami, budynkami, napisami, kioskami, światłami, chodnikami… Marząc, że może znaleźć rozwiązanie z pomocą boskiego oświecenia.

Pewnego wczesnego popołudnia, gdy znajdował się w centrum, załatwiając jakieś swoje sprawy, zatrzymał się i zrobił kilka fotografii ściany, żeby mieć je pod ręką. Opisywanie czegoś to ciężka praca, a te same słowa nie oznaczają dla ludzi tych samych rzeczy. Pokazujesz zdjęcia i rozmowa się kończy. Wiedzą albo nie wiedzą. Rozumieją albo nie. I idziemy dalej.

*

Kos z ogrodu ma krewnych w całej okolicy. Latając po tym rozległym obszarze, może rzucić okiem na południe, aż po Szarską Planinę, Kosowską Mitrowicę, Prisztinę. On i cała jego familia są jednym ciałem. Czarne, grube, żółtonose, krzykliwe – i cały dzień śpiewają. Kos z ogrodu lata wszędzie. Znajdziesz go tutaj, w bardziej odległych prowincjach, a także w mieście. To nieufny i dziki ptak, daje się jednak oswoić. Śpiewakiem jest wspaniałym – nie mogą się z nim równać ani Caruso, ani Pavarotti. A mim z tego oszusta – może naśladować głosy, jakie tylko chcesz: jaskółki, sójki, gruchanie gołębia. Jest pierwszy w gwizdaniu. Skacze z krzaka na krzak, lata nieustannie z jednego drzewa na drugie, niespokojny, niezmordowany, od świtu przez cały dzień do wieczora. I je co popadnie. Nawet mięsko, jak się trafi. Najbardziej lubi jednak czarne owoce bluszczu. Kiedy dojrzewają, rzuca się na nie jak szalony i z dnia na dzień robi się cztery razy grubszy i dwa razy większy. Jest dobrym kompanem i w klatce, i na wolności, w ogrodzie – wtedy jest nawet weselszy, skoro może swobodnie omijać przeszkody i niebezpieczeństwa. Kos zawsze się raduje i zawsze ma nadzieję.

– Posłuchaj go! Znowu zaczął, świrnięty…

*

Alexis Panselinos, Tajemnicze inskrypcje, przeł. Alicja Biaduń, Książkowe Klimaty, Wrocław 2015, s. 370.

Polityka 35.2015 (3024) z dnia 25.08.2015; Kultura; s. ${issuePage}
Reklama

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną