Oj, brakowało Laurie Anderson. Na jej nowe nagrania czekaliśmy od dekady. A tak obezwładniającej i kompletnej muzycznej wizji nie pokazała od czasu płyty „Bright Red” sprzed lat szesnastu. Wraca w imponującej formie wokalnej (ma 63 lata), a nad jej muzyką znów unosi się duch awangardy – nie na tyle jednak odstraszający, by przegonić miłośników dobrych piosenek. Smaku dodają dyskretne gościnne występy gwiazd sceny nowojorskiej – Johna Zorna na saksofonie, wokalisty Antony’ego czy Lou Reeda, życiowego partnera Laurie Anderson.
Wyjście w stronę tanecznej elektroniki (zrealizowane z pomocą innego gościa – Kierana Hebdena) w piosence „Only an Expert” jest jednym z najśmielszych posunięć artystki od lat – i posunięciem bardzo udanym. „Homeland” to kolejny powrót do tematyki amerykańskiej mitologii, wątku przewijającego się przez całą twórczość Anderson. Powrót jednej z najlepszych autorek opowieści ilustrowanych muzyką, jakie wydała Ameryka.
Jak nikt inny potrafi ona przyciągnąć słuchacza wszelkimi możliwymi środkami, nie pozwalając mu zapomnieć, że muzyka jest sztuką. A o tym, w jaki sposób to robi, opowiada dołączony do płyty 40-minutowy film.
Laurie Anderson, Homeland, Nonesuch