Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Muzyka

Klasyka najwyższej próby

Recenzja płyty: Johnny Winter, "Roots"

materiały prasowe
Znajdziemy tu 11 absolutnie klasycznych bluesowych i rockandrollowych kawałków.

Johnny Winter dobiega siedemdziesiątki, co – biorąc pod uwagę jego zdecydowanie niesportowy tryb życia w ciągu ostatnich dziesięcioleci – jest samo w sobie ewenementem. Jak się jednak okazuje, nigdy nie jest za późno na refleksję i poprawę. Jak doniosły na początku tego roku dobrze poinformowane media, Winter po raz pierwszy od 40 lat nie bierze. A ponadto koncertuje i nagrywa. I to jak! Niedawno, po siedmioletniej przerwie, na rynku pojawił się nowy studyjny album artysty zatytułowany „Roots” (Korzenie).

Zgodnie z tym, co zapowiada tytuł, znajdziemy tu 11 absolutnie klasycznych bluesowych i rockandrollowych kawałków, takich jak „Got My Mojo Workin’”, „Dust My Broom” czy „Maybellene”. Ale to nie koniec dobrych wiadomości – w nagraniach Winterowi towarzyszy cała plejada amerykańskich gwiazd (m.in. Sonny Landreth, Warren Haynes, Derek Trucks), a główny bohater jest nie tylko nominalnie centralną postacią płyty. Winter jest w doskonałej formie artystycznej. Gra na gitarze i śpiewa jak za najlepszych czasów. Aż serce rośnie, gdy słucha się tego soczystego grania.

Johnny Winter, Roots, Megaforce Records

Polityka 45.2011 (2832) z dnia 01.11.2011; Afisz. Premiery; s. 75
Oryginalny tytuł tekstu: "Klasyka najwyższej próby"
Reklama