Za każdym razem, gdy się wydaje, że Diana Krall w dziedzinie standardów wykonała już wszystko, kolejna płyta przynosi następny powrót do przeszłości. Tym razem dalszy niż dotąd – momentami, aż do lat 20. i przedwojennych płyt na 78 obrotów, które zbierał ojciec wokalistki. Producent T Bone Burnett to najpewniejszy partner, z jakim można się na taką wyprawę w przeszłość zabrać. A i w składzie nie brak znakomitości, świetnie brzmią partie gitary akustycznej Marca Ribota, a w kilku utworach pojawia się mąż artystki Elvis Costello – jako Howard Coward. Repertuar to bluesy i inspirowane rozwijającym się jazzem urokliwe piosenki, które przed wojną lub tuż po niej śpiewały m.in. Annete Hanshaw, Betty James czy Ruth Etting. Bardzo kameralne, momentami sprowadzające kontralt kanadyjskiej wokalistki na poziom szeptu.
Nie ma jednak w tych interpretacjach nawet odrobiny ryzyka. Burnett nie postarzył brzmienia do końca (partie gitar są zbyt ostre, a sekcja rytmiczna gra topornie), a Krall nie całkiem uwspółcześniła interpretacje. Spotkali się w okolicach bezpiecznego i momentami lekko nużącego środka.
Diana Krall, Glad Rag Doll, Verve