Kilkuletnia perspektywa zmienia punkt widzenia: zbiórka pieniędzy na pierwszą płytę Julii Marcell dziś wydaje się łatwa, trudne jest to, co się stało później. Utrzymanie pozycji wokalistki i autorki, która stąpa po cienkiej linii między popem a sceną alternatywną. Na trzeciej płycie „Sentiments” po raz kolejny udaje jej się to, za co nagradzaliśmy ją Paszportem POLITYKI – podąża własną drogą, dziś bliżej PJ Harvey niż Kate Bush, bliżej energii zespołu grającego na koncercie niż wygładzonej studyjnej produkcji. Pod mocnym portretowym zbliżeniem na okładce kryje najbardziej surowy i rockowy w estetyce album Marcell, bardzo wprost, sygnalizujący zwrot do wczesnych fascynacji – mocno brzmi tu sekcja rytmiczna, ważną rolę odgrywa gitara, i to już od otwierającej singlowej piosenki „Manners”. Zestaw satysfakcjonuje też jako całość, chyba najbardziej z dotychczasowych płyt artystki, co puentuje bardzo dobra i oszczędnie podana kompozycja „Superman”. Może to sygnał kierunku kolejnych nagrań? Dla mnie – sugestia, że Marcell (która już tu zaprosiła m.in. muzyków z formacji Dear Reader i Swans) dobrze wykorzystała możliwości berlińskiego środowiska i czas dalej poszerzać horyzont.
Julia Marcell, Sentiments, Mystic