Zbigniew Wodecki śpiewał już różny repertuar, ale żeby się wcielić w rapera Peję? A tu proszę – refren „Jest jedna rzecz, dla której warto żyć” w sposób błyskotliwy zamienił się w jego wykonaniu w swing. Wojciech Gąssowski śpiewa „Normalnie o tej porze” grupy Kaliber 44, a Andrzej Dąbrowski – „Nie ufajcie Jarząbkowi” Łony. A to wciąż tylko część repertuaru tej świeżej i żywiołowej płyty, na którą większość melodii i aranżacji napisał młody jazzman Mariusz Obijalski. Pomysł wyszedł od Tego Typa Mesa – czołowego polskiego rapera, który pozwala w książeczce dołączonej do płyty prześledzić linijka po linijce transformację tekstów. Fascynujące: nocne eskapady, opowieści o ambicjach zawodowych i topieniu stresów w alkoholu – przecież to jest słownik podręczny polskich tekściarzy sprzed lat. Jak u Tedego: „Samochody, restauracje i dyskretny chłód”. Jedna epoka przegląda się w drugiej.
Różni wykonawcy, Albo inaczej, Alkopoligamia