Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Muzyka

Nie gorszy Gore

Recenzja płyty: Martin L. Gore, „MG”

materiały prasowe
Autor jest mistrzem syntezy dźwięku i perfekcjonistą w tej dziedzinie.

Lider grupy Depeche Mode nie rozpieszczał swojej publiczności nagraniami solowymi. Jednak te, które przez lata proponował – konkretnie dwie części cyklu „Counterfeit” z utworami innych autorów w swoim wykonaniu – były dobrej jakości. Efekt niezadowalający przyniosła za to jego współpraca z Vince’em Clarkiem (jako VCMG) sprzed trzech lat, kiedy to obaj próbowali błysnąć albumem wypełnionym nowoczesną muzyką elektroniczną. „MG” jest czymś pomiędzy – płytą instrumentalną o równie elektronicznym charakterze, ale już solową, poza tym bardzo filmową. Momentami wręcz narracyjną, choć to opowieść bez słów. Album Martina L. Gore’a potwierdza, że autor jest mistrzem syntezy dźwięku i perfekcjonistą w tej dziedzinie. Ale potwierdza się też, że najlepszy jest Gore w piosenkach, kiedy maszyny służą mu tylko za tło dla form wymagających pewnej dyscypliny i wykorzystujących ludzki głos. I jak nie przesadza się starych drzew, tak biegłych kompozytorów muzyki rozrywkowej nie sprzedaje się po latach jako awangardy.

Martin L. Gore, MG, Mute

Polityka 18.2015 (3007) z dnia 27.04.2015; Afisz. Premiery; s. 95
Oryginalny tytuł tekstu: "Nie gorszy Gore"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Czy człowiek mordujący psa zasługuje na karę śmierci? Daniela zabili, ciało zostawili w lesie

Justyna długo nie przyznawała się do winy. W swoim świecie sama była sądem, we własnym przekonaniu wymierzyła sprawiedliwą sprawiedliwość – życie za życie.

Marcin Kołodziejczyk
13.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną