Krytyk Marcel Reich-Ranicki zarzucił w 2000 r. Stasiukowi, Tokarczuk i Tulli, że piszą książki prowincjonalne. W Polsce zawrzało. Tymczasem to, co najciekawsze w naszej literaturze ostatniego 25-lecia, to właśnie prowincjonalizm.
Z dzisiejszej perspektywy lata 90. wydają się czasem entuzjazmu, ale i dzikiego rynku wydawniczego. „Trzeba zatrzasnąć drzwiczki z tektury i otworzyć okno,/otworzyć okno i przewietrzyć pokój” – pisał w 1988 r. Marcin Świetlicki, którego wiersz „Dla Jana Polkowskiego” stał się znakiem buntu przeciw politycznie zaangażowanej literaturze lat 80. i symbolicznym początkiem nowej poezji. Pojawiło się mnóstwo tłumaczeń literatury zachodniej, zalała nas literatura popularna, a także wydania polskich pisarzy emigracyjnych.
Polityka
47.2017
(3137) z dnia 21.11.2017;
Kultura;
s. 86
Oryginalny tytuł tekstu: "Lokalni na dobre i złe"