Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Teatr

Szalony pęd

Recenzja spektaklu: "Szalona lokomotywa", reż. Michał Zadara

Od lewej: Maciej Pesta, Karolina Adamczyk i Mateusz Łasowski porwani pędem szalonej lokomotywy. Od lewej: Maciej Pesta, Karolina Adamczyk i Mateusz Łasowski porwani pędem szalonej lokomotywy. Tytus Żmijewski / PAP
Strona techniczna godzinnego widowiska tak pochłonęła twórców, że nie wystarczyło czasu na zastanowienie się nad sensem całej zabawy.

Technicznie wszystko jest na medal, co nie dziwi, skoro za bydgoskim widowiskiem stoją wybitni twórcy: scenograf Robert Rumas, kompozytor Jan Duszyński, autor ścieżki dźwiękowej m.in. do „Pokłosia” Władysława Pasikowskiego, czy Artur Sienicki, operator kamery w „Obławie” Marcina Krzyształowicza. W roli opisanego przez Witkacego kinematografu wystąpiła kamerka umieszczona w elektrycznej kolejce przemierzającej przez większą część spektaklu scenę. Transmituje na umieszczone na scenie ekrany obrazy „zza okien pociągu”. Rytm transmisji odpowiada zmieniającej się prędkości pociągu: na przemian przyspiesza i zwalnia, by w końcówce spektaklu mknąć ku katastrofie. Podłączone do kolejki samplery przenoszą zmieniającą się prędkość pociągu na warstwę muzyczną spektaklu i decydują o tempie, w jakim aktorzy podają tekst i w jakim rozgrywane są kolejne sceny. Końcowa katastrofa pociągu pokazana jest zaś w formie wyświetlanego na ekranie niezwykle naturalistycznego, kręconego w wagonie na kolejowej bocznicy filmu, który przywodzi na myśl telewizyjne obrazy z katastrofy pociągu pod Szczekocinami czy nawet katastrofy samolotu pod Smoleńskiem.

Kłopot w tym, że strona techniczna godzinnego widowiska tak pochłonęła twórców, że nie wystarczyło czasu na zastanowienie się nad sensem całej zabawy. Oczywiste dziś i powierzchowne (choć naszpikowane pseudofilozofią) dywagacje Witkacego nad techniką, która zmienia człowieka, uzależnia (tak w 1923 r., jak i dziś) i może doprowadzić do zguby, to zdecydowanie za mało nawet jak na godzinne przedstawienie. Zadara z kolegami zachowali się jak bohaterowie spektaklu: dwóch maszynistów i narzeczona jednego z nich, którzy tak podekscytowali się szaloną mocą lokomotywy, że pędzą nią na zatracenie, dla samego pędu.

Stanisław Ignacy Witkiewicz, Szalona lokomotywa, reż. Michał Zadara, Teatr Polski w Bydgoszczy

Polityka 17-18.2013 (2905) z dnia 23.04.2013; Afisz. Premiery; s. 103
Oryginalny tytuł tekstu: "Szalony pęd"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną