Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Teatr

Opera z dna morskiego

Recenzja spektaklu: "Qudsja Zaher", reż. Eimuntas Nekrošius

Damian Konieczek (Przewoźnik) i Andrzej Niemirski (Nauczyciel). Damian Konieczek (Przewoźnik) i Andrzej Niemirski (Nauczyciel). Danuta Matłoch / Reporter
Wizja litewskiego reżysera i jego współpracowników zamiast wyjaśniać, mocno komplikuje.

Trudno przyznać punktową ocenę temu spektaklowi. Muzyce (pod znakomitą dyrekcją Wojciecha Michniewskiego) dałabym pięć punktów, libretto uzyskałoby zaledwie trzy, reżyserii zaś ocenić nie jestem w stanie – gdyby oglądać ją jak obraz, byłaby interesująca, natomiast z pozostałymi warstwami nie bardzo się łączy. O ogólnej ocenie decyduje więc właśnie niespójność tego, co przedstawiono w Operze Narodowej. Treść pierwszej opery Pawła Szymańskiego, najwybitniejszego kompozytora swego pokolenia, jest nader enigmatyczna. Ze statku pełnego uchodźców do morza skacze Afganka, tytułowa Qudsja Zaher (wspaniała Olga Pasiecznik, dla której ta rola była pisana), i trafia w towarzystwo innych podobnych jej nieszczęśników, po czym zostaje jej uświadomione, że była tam już wcześniej jako Islandka Astrid, także postać skrajnie nieszczęśliwa.

To najprostszy skrót libretta. Jego autorem jest wybitny reżyser filmów dokumentalnych Maciej Drygas, który najwidoczniej nie ma powołania librecisty – gmatwa się ono w sztucznych paralelach i niezgrabnie archaizującym języku. Wizja litewskiego reżysera i jego współpracowników zamiast wyjaśniać, mocno komplikuje. Bardzo szkoda – zwłaszcza że czekaliśmy na to dzieło 14 lat od czasu jego zamówienia przez Operę Narodową i 8 lat od jego ukończenia.

 

Paweł Szymański, Qudsja Zaher, reż. Eimuntas Nekrošius, Teatr Wielki – Opera Narodowa w Warszawie

Polityka 19.2013 (2906) z dnia 07.05.2013; Afisz. Premiery; s. 65
Oryginalny tytuł tekstu: "Opera z dna morskiego"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Czy człowiek mordujący psa zasługuje na karę śmierci? Daniela zabili, ciało zostawili w lesie

Justyna długo nie przyznawała się do winy. W swoim świecie sama była sądem, we własnym przekonaniu wymierzyła sprawiedliwą sprawiedliwość – życie za życie.

Marcin Kołodziejczyk
13.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną