Brunatna fala
Recenzja spektaklu: „Pożar w Burdelu. Herosi transformacji i miecz Chrobrego”, reż. Maciej Łubieński i Michał Walczak
Tempo nie spada ani na chwilę, a akcja rozpościera się od mroków średniowiecza po mroki XXI w. Motywem przewodnim jest transformacja ustrojowa, której obrońcy, superbohaterowie dowodzeni przez Balcero, walczą z prawicową, coraz silniejszą narracją, są Bękarty transformacji i tsunami polskości: „Okrągły Stół na stosie się dopala, Brunatna fala, Brunatna fala”. W samym Burdelu też zmiany. Burdeltata czuje się zmęczony, postanawia usunąć się w cień i zrobić miejsce młodym, co kończy się zmianą Le Bordel Artistique w Le Bordel Patriotique. Po drodze właściciela zmienia Szczerbiec, miecz Chrobrego, co tak wkurza Kupałę, że grozi odwołaniem nocy Kupały, a to może mieć katastrofalne skutki dla polskiej płodności. W tym „wieczorze magii i ściemy będą endecy, będą syreny” – i naprawdę trudno o lepszą gwarancję emocjonującego i śmiesznego boju o Polskę. Włączą się do niego także bohaterki serialu „Dziewczyny z Charlotty”. Dotąd zajęte piciem latte i rozkminą, doznają przebudzenia i zakładają punkową grupę Żelazne Waginy.
Oprócz tego wszystkiego w niemal dwugodzinnym programie występują również: grająca szafa generała, Leśne Ruchadło, Lech Wałęsa i malutki Andrzejek, który wyrasta na Suwerena. Jest rozwiązanie tajemnicy Magdalenki i song policjantów marzących o „wzięciu nas za mordę”. Oraz tylko w Burdelu możliwe płynne połączenie „Króla Leara” z grzybem zjadającym banany i wysypem kleszczy w śródmieściu Warszawy.
Maciej Łubieński i Michał Walczak, Pożar w Burdelu. Herosi transformacji i miecz Chrobrego, Teatr WARSawy