Przez wiele stuleci pejzaż uchodził za jeden z najważniejszych motywów w malarstwie. Wiek XX, który wywrócił w sztuce niemal wszystko, zmienił i tę tradycję. Dziś klasyczny pejzaż przenoszą na blejtram nieliczni artyści, przegrywa on z portretem, scenkami rodzajowymi, surrealistycznymi fantazjami czy choćby pejzażami – tyle że miejskimi. Świadomi tego organizatorzy wystawy nazwali ją więc autoironicznie „landszaftem”. Ale uczynili to też z przekonaniem, że mogą sobie na taki żart pozwolić, bo to, co pokazują, dalekie jest od owego XIX-wiecznego symbolu kiczu. I poszli szeroką ławą, prezentując zarówno mistrzów-nestorów, takich jak Wojciech Fangor czy Stefan Gierowski, wybitnych twórców średniego pokolenia, jak Stanisław Baj czy Jarosław Modzelewski, na młodym pokoleniu utalentowanych malarzy, jak Aleksandra Bujnowska czy Antoni Starowieyski, kończąc. Paru nazwisk (np. Fijałkowski, Dominik, Okińczyc, Sasnal) mi w tym zestawie brakuje, ale i bez nich ekspozycja ujmuje różnorodnością konwencji i subiektywnych artystycznych wizji. Wystawa w sam raz na letnie miesiące, bo pozwala osobiście konfrontować to, jak lasy, wody, góry i łąki widzą artyści, z naszymi własnymi obserwacjami.
Landschaft, landschaft…, Galeria aTAK, Warszawa, wystawa czynna do 13 września