Magdalena Moskwa od początku, czyli od blisko 20 lat, podąża osobną i oryginalną artystyczną drogą. Daleką od mód i trendów. Pamiętam pierwszy kontakt z jej kobiecymi portretami. Odstręczającymi i pociągającymi równocześnie. Sztywnymi jak renesansowe wizerunki, a równocześnie przepełnionymi emocją i bólem istnienia. Przez te dwie dekady sztuka Moskwy nie zmieniła się wcale, a równocześnie zmieniła się zasadniczo. Pozostała taka sama w wyborze tematu: cielesności człowieka i jej złożonych relacji z psychiką, emocjami, duchowością. Ale też artystka znacznie rozwinęła repertuar środków wyrazu, przechodząc do oryginalnych, wymyślonych przez siebie form reliefowych. Mamy też do czynienia z powolną, zataczającą coraz większe kręgi, wnikliwą wędrówką po ciele. Zaczęło się od portretów, później pojawiły się wizerunki całopostaciowe, aż w końcu Moskwa rozpoczęła bardzo intrygującą penetrację anatomicznych szczegółów. Czasami rozpoznajemy w nich dłoń, ucho, pępek, źrenicę, momentami jednak balansują gdzieś między przedstawieniem a abstrakcją. Pojawiły się też formy przestrzenne; rodzaje sztywnych kaftanów-pancerzy, które dla jednych mogą być więzieniem, dla innych ochroną przed światem. Niejednoznaczne – jak cała sztuka artystki.
Magdalena Moskwa. Nomana, Muzeum Sztuki ms2 w Łodzi, wystawa czynna do 16 maja