Za lekko wydumanym tytułem „O potrzebie tworzenia złudzeń” (cytat z eseju Stefana Themersona) kryje się świetna wystawa. Jeżeli ktoś widział już otwartą niedawno ekspozycję „Poza zasadą przyjemności” w stołecznej Zachęcie, to ta w Orońsku znajduje się dokładnie na jej antypodach. W Warszawie sztuka wrzeszczy i brutalnie wali widza między oczy, podczas gdy w podradomskiej wsi – łagodnie gładzi po głowie i uspokajająco szepce mu do ucha. Jest to wystawa, która nie tylko zachęca, ale wręcz zmusza odbiorcę do kontemplacji, ba, może nawet medytacji. Odpręża, wycisza, uspokaja. Hipnotyzują mobilne rzeźby Eliasa Crespina, obrazy Wojciecha Fangora czy kinetyczne prace Jesusa Rafaela Soto i opartowskie Ludwiga Wildinga. Skołatane nerwy lepiej niż psychoterapeuta ukoi nagrana na wyspie Goa instalacja wideo Koreanki Kimsooja.
Koncentrację na poszczególnych pracach ułatwiają nie tylko piękne „okoliczności przyrody” orońskiego parku, ale też bardzo rzadka w dzisiejszych czasach świadomość kuratora wystawy (Grzegorz Musiał), że mniej znaczy więcej, a dwie prace na wielkiej ścianie mocniej działają na widza niż zawieszonych w tej samej przestrzeni prac dwadzieścia. Duchowość, wyrafinowanie i subtelne byty unoszą się nad tą ekspozycją, której z pewnością dużo bliżej do ogrodu zen niż ogródka MTV. A do tego koherentnie zestawione dzieła, pochodzące w większości z wyśmienitej prywatnej kolekcji Fundacji Signum rodziny Przyborowskich. Kto, jadąc latem na trasie Warszawa–Kraków, nie wstąpi do Orońska, wiele straci.
O potrzebie tworzenia widzeń, Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku, do 17 września