Tygodnik Polityka

Smutek złodzieja

Włamywacze schodzą na psy

Tylko dziś ofiarą włamywacza padnie 270 domów, mieszkań, sklepów, działkowych altanek, samochodów.

Profesja jest jedną z tych, które przez lata zeszły na psy. Większość jej obecnych adeptów z myśleniem miewa kłopoty, działa bez finezji, na rympał, chaotycznie. Motywowana jest przypadkiem albo nadarzającą się okazją. Włamywacz ma najczęściej ok. 26 lat (ale zwykle mniej niż więcej), w szkole się obijał, na ogół ledwo skończył podstawówkę (czasem zawodówkę, w nielicznych przypadkach dociągnął do matury). Żyje w sposób niedbały i niehigieniczny – nie ma stałej pracy i popija. Przed swoim pierwszym włamaniem na ogół już naruszał prawo – wyrwał komuś torebkę albo prowadził pod wpływem, albo też pobił się w barze.

W zawodzie wciąż zdarzają się fachowcy wysokiej klasy – ale rzadko. Tych też najtrudniej złapać. W Warszawie od końca wojny do połowy lat 90. pracował Profesor. Dopiero wtedy, po pół wieku, pierwszy raz go schwytano. Profesor formalnie nie miał żadnego dyplomu, ale jego ksywka odpowiadała poziomowi IQ. Znał się na wszystkim. Gdy zlecał wykonanie wytrychów, załączał szczegółowe wskazówki dotyczące czasu i temperatury hartowania wykonywanych narzędzi. Przy ich użyciu otwierał co trzeba, a potem odchodził, zostawiając pole współpracownikom. Podobne grupy wciąż jeżdżą po Polsce - ale dopóki się ich nie wyłapie, trudno wyczuć, kogo właściwie się szuka. Profesor dopiero po ujęciu okazał się autorem kilkuset, zdawałoby się, niezwiązanych ze sobą włamów.

.Flickr CC by 2.0.

Zdaniem Jędrzeja Kupczyńskiego i inspektora Bogumiła Rydza, autorów „Strategii współczesnego włamywacza”, pierwszej od 60 lat polskiej publikacji poświęconej tej tematyce wydanej właśnie przez Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji, zdecydowanej większości łapanych dziś włamywaczy daleko do elegancji i polotu przedwojennego Szpicbródki. „Decyzja (o włamaniu) przypomina bardziej reakcję emocjonalną niż proces myślowy” – konkludują Kupczyński i Rydz.

A jednak to właśnie pospolity członek złodziejskiego proletariatu szarpie najwięcej polskich nerwów. Atakuje aż 100 tys. razy rocznie.

Nowości w hurcie

Warszawa, październik 2014: Mieszkańcy wolskiego osiedla przy ul. Banderii boją się wychodzić z domów. W ostatnich tygodniach w tym miejscu dokonano wielu włamań, a złodzieje nie pozostawili po sobie żadnego śladu. Odkryli sposób na najbezpieczniejsze nawet zamki. Dostępny w Internecie superwytrych w kilka chwil otwiera je jak oryginalny klucz! Włamywacze wchodzili do cudzych mieszkań jak do siebie, nie wzbudzając niepokoju ani u ochrony, ani u sąsiadów (za: „Super Express”).

W nieustających potyczkach włamywacza i posiadacza ci drudzy mieliby większe szanse, gdyby nie to, że wciąż popełniają błędy, tak jakby ich problemy z myśleniem były znacznie większe niż tuzinkowego złodziejaszka bez szkoły. Najpowszechniejsza pułapka czyhająca na posiadacza na starcie każdej kolejnej odsłony owych zmagań to nadmierny optymizm. „Mnie to nie dotyczy, włamanie mnie ominie” – myśli większość posiadaczy. W związku z tym na ogół nie robi nic. A jeśli już zabezpiecza się, to w sposób powierzchowny, opierając się na opinii kolegi, cioci, sprzedawcy, domokrążcy. Choć też, przyznajmy, połapać się w możliwościach łatwo nie jest. Wyszukiwarka internetowa po wpisaniu hasła „ochrona mienia” proponuje, by przejrzeć ponad 9 mln rekordów. Są ogłoszenia firm ochroniarskich, zestawy do monitoringu, elektroniczne czujki.

Otóż włamywacza kamera monitoringu nie przeraża. Może go – w porę zauważona – zniechęcić. I przekonać, by przenieść się na posesję, gdzie nie trwa nieustanne nagrywanie. Ale może też zmotywować jedynie do szybszego działania i dokładniejszego osłonięcia twarzy. Jeśli cała praca potrwa 1,5 minuty, to nawet, gdy właściwie zadziała alarm, do czasu przyjazdu patrolu ochrony po nakręconych na kamerkę wyczynach włamywacza spokojnie opadnie kurz.

Bariera, która ma szansę zadziałać znacznie skuteczniej, to dobry zamek, zwłaszcza zamontowany na porządnych drzwiach. Choć i on – par excellance – na wejściu, nie odstrasza. Jak ustalili autorzy „Strategii działania współczesnego włamywacza” 89 proc. otwierających zamki metodami nieniszczącymi korzysta z wytrychów. Wbrew popkulturowym przedstawieniom w tej roli nigdy nie występuje jednak wyjęta z włosów spinka (także dlatego, że włamywacze to niemal wyłącznie mężczyźni). Sięga się po sprzęt prosty, ale nieprzypadkowy. Do obsługi większości współczesnych zamków potrzebne są dwa narzędzia: napinacz, popychający bębenek we wkładce profilowej i szperak, dzięki któremu porusza się pozostałymi elementami konstrukcji, wykorzystując występujące w każdym urządzeniu mechanicznym luzy.

Brutalniejszą techniką jest łamanie wkładek profilowych, bezpardonowo pomijające fakt, że posiadacz na starcie rozgrywki z włamywaczem wydał na wkładkę 300-500 zł, a bywa, że i 800 zł. Wystarczy, że część, do której posiadacz wkłada klucz w klasycznym zamku typu yale, wystaje dwa milimetry przed płaszczyznę drzwi, by dzięki odpowiedniemu narzędziu uchwycić ją, wyciągnąć i złamać. Gadżeciarze i pasjonaci uciekają się czasem do bardziej wyrafinowanych sposobów rozbrajania zamków jak wykorzystanie elektronicznych urządzeń wibrujących, metoda trygonometryczna (wariant metody dorabiania klucza) czy też metoda impresji (odciskanie na surowym kluczu kolejnych elementów zamka).

.M Rasoulov/Flickr CC by 2.0.

Co szczególnie kłopotliwe, jeśli którakolwiek z tych metod okaże się skuteczna w którymś z mieszkań na nowym osiedlu, strach powinien paść na całą sąsiedzką wspólnotę. Deweloper podpisuje zwykle umowę z producentem drzwi na całą inwestycję – takie same drzwi z podobnymi zamkami są więc we wszystkich mieszkaniach. Jeśli włamywacz (lub włamywacze) znajdzie sposób na jedne, całe osiedle stoi przed nim otworem.

Jędrzej Kupczyński i insp. Bogumił Rydz radzą więc: na wystające wkładki można nałożyć szyldy antywłamaniowe, ale to wydatek rzędu 500 zł. Lepiej zatem – zwłaszcza po kupnie mieszkania na nowym osiedlu - dołożyć i wymienić zamek, a najlepiej całe drzwi. Na jakie? Raczej nie na antywłamaniowe sprzedawane w markecie w cenie 800 zł. Bo generalnie drzwi antywłamaniowe, podkreślają eksperci, to coś jak jednorożec – wszyscy o tym mówią, nikt nie widział. Włamać można się wszędzie, to tylko kwestia czasu i środków. Dostępne są natomiast drzwi o podwyższonej odporności na włamanie. W wersji podstawowej za 2,5-3 tys. zł z montażem. Warto jednak przed ich kupnem, podobnie jak przed zakupem zamka, poświęcić uwagę posiadanym przez nie normom i certyfikatom. Ponieważ to lektura żmudna i nieprzyjazna można skorzystać ze ściągi na stronie Instytutu Mechaniki Precyzyjnej (www.imp.edu.pl). Instytut informuje, jak poradziły sobie w specjalistycznych testach certyfikowane drzwi, wkładki profilowe i zamki konkretnych producentów. Produktom najbardziej odpornym na działanie włamywaczy przyznaje kategorię C. To znaczy, że – w przypadku zamka - standardowy włamywacz musiałby zmagać się z nim powyżej sześciu minut. A jak wiadomo, czas to pieniądz, dlatego woli pójść gdzieś, gdzie będzie łatwiej. Z dobrymi drzwiami posiadacz jest więc w rozgrywce o pół ruchu do przodu.

Jak nie drzwiami, to oknem

Mazowieckie, Świętokrzyskie, listopad, 2012: Przez kilka miesięcy grasowali trzej radomianie wyspecjalizowani we włamaniach do domków jednorodzinnych. Sposób działania członków grupy zwykle był ten sam. Wcześniej typowali dom, a pod osłoną nocy pojawiali się w pobliżu wybranych zabudowań. Gdy mieli pewność, że domownicy śpią, nawiercali drzwi balkonowe lub okna i wchodzili do środka. Z mieszkania zabierali biżuterię, elektronikę, dokumenty i karty bankomatowe. Dokonali w ten sposób około 20 kradzieży. (za: „Echo dnia”)

Kolejna kategoria błędów posiadaczy wychwycona przez ekspertów polega na myśleniu wyłącznie fragmentarycznym. Porządny zamek, dobre drzwi frontowe, ale brak jakichkolwiek innych zabezpieczeń. A do domów wolnostojących, jak czytamy w „Strategii…” włamywacze nagminnie wchodzą przez garaż. Drzwi uruchamiane elektrycznie forsują banalnie – śrubokrętem, łomem, kawałkiem pręta. Kolejny słaby punkt: okna. Sprzedawcy zachęcają: „Nalepimy folię antywłamaniową, dom będzie bezpieczny”. Nie, to nawet ułatwia włamanie! – przestrzegają badacze metod włamywaczy. Bo wybijając zaklejoną folią szybę, złodziej się nie skaleczy. Po prostu wyjmie ją z ram, razem z folią.

Inna rzecz, że do szyb ów złodziej dobiera się rzadko. Przy ramach okiennych praca jest cichsza, bezpieczniejsza i równie prosta. Nie trzeba na ogół nawiercać, wystarczy wypchnąć, podważyć wkrętakiem lub przepchnąć między ościeżnicą a ramą zakrzywiony drut, który następnie zahacza się o okienną klamkę. Drzwi balkonowe zaś wystarczy obstukać – pod wpływem stukania drzwi opadają, a wtedy puszczają też rygle.

Jędrzej Kupczyński i Bogumił Rydz odradzają więc inwestycje w szyby antywłamaniowe, nawet te z prawdziwego zdarzenia. Zamiast tego sugerują, by wyposażyć drzwi balkonowe i okna w proste zamki z mechanizmem bębenkowym, co znacznie utrudnia podważenie ram śrubokrętem czy przepchnięcie drutu przez uszczelkę. To, co zaoszczędzone na drogich oknach, warto natomiast przeznaczyć na porządną bramę garażową – bo to też wydatek bliższy 10 tys. zł. Ale posiadacz z porządnym zamknięciem drzwi, garażu i okien jest już przed włamywaczem o cały ruch wyprzedzający.

Otwarcie

Karpacz, lipiec 2015: 17-latek przebywając na ucieczce ze schroniska dla nieletnich, wykorzystał nieuwagę swojego wujka i ukradł mu pęk kluczy. Następnie dostał się do jego mieszkania oraz przydomowej komórki, skąd skradł zegarek, słodycze oraz rower. Ogólna wartość skradzionego mienia to ok. 1,3 tys. zł. (za: „Portalik24.pl”)

Warszawa, Praga Północ: Dwaj młodzi mężczyźni spożywali wieczorem alkohol. Gdy się skończył, wybrali się do sklepu po więcej. Po drodze dostrzegli jednak garaż z niedomkniętymi drzwiami. Popchnęli je na tyle, żeby dostać się do środka i wynieśli sprzęt sportowy. (za: „Strategia współczesnego włamywacza”)

Co czwarte z przeanalizowanych przez Jędrzeja Kupczyńskiego i insp. Bogumiła Rydza blisko stu przestępstw to tzw. przestępstwo z przypadku lub ze sposobności. Zwykle odbywa się to właśnie tak: przyszły włamywacz idzie gdzieś, w jakimś innym celu albo i bez celu, widzi okazję, więc kradnie. Zabierając się do roboty nie ma ani skrystalizowanego pomysłu, co wziąć, a cały scenariusz zdarzeń jest zupełnie nieprzewidywalny, przypadkowy – co oznacza, że łatwo może też się wymknąć spod kontroli.

W tej dziedzinie rady ekspertów są proste: Nie zostawiać na wierzchu kluczy, uchylonych drzwi garażowych, samochodów z włączonym silnikiem. By w starciu z włamywaczem mieć szanse, generalnie warto możliwie często uruchamiać mózg.

.Andriy Popov/PantherMedia.

Będków, maj 2015: Nieznani sprawcy zrobili dziurę w betonowym płocie na tyłach niewielkiego banku, następnie podkradli się do grubej na pół metra ściany, gdzie wykuli kwadratowy otwór. Zastawiała go szafa, którą wystarczyło pchnąć, by dostać się do skarbca. Złodzieje zabrali się do otwierania sejfów, gdy zaczął wyć alarm. Słyszeli go pobliscy mieszkańcy. Na miejsce przyjechali policjanci z Rokicin. Jeden z nich podszedł do frontowych drzwi banku i szarpnął za klamkę. Po chwili wsiadł do radiowozu i odjechał. W tym samym czasie na tyłach placówki złodzieje kradli grube pieniądze. (za: „Dziennik Łódzki”)

Mistrza żal

Na szczęście i włamywacze popełniają głupkowate błędy.

Zabłudów, grudzień 2015: 37-latek wybił szybę w oknie budynku gospodarczego, a następnie wszedł do środka zabierając m.in. 30 metrów przewodów elektrycznych, dwumetrowy rozdzielacz oraz maszynkę do mięsa. Łączną wartość skradzionych przedmiotów oszacowano na blisko 600 zł. Po rabunku sprawca zapakował skradzione rzeczy na rower i odjechał. Nie zadbał jednak o zatarcie śladów – policjanci, którzy przyjechali na miejsce po kradzieży zauważyli ślady butów i jednośladu na oszronionej ziemi i poszli tym tropem. Po trzech kilometrach dotarli do posesji, gdzie niczego niespodziewający się mężczyzna akurat opalał skradzione kable. (za: Białystok.jard.pl)

Wykrywalność przestępstw kradzież z włamaniem w skali kraju nie napawa otuchą. Udaje się schwytać ledwie co trzeciego sprawcę. Choć ustawodawca przewidział dla nich surowe sankcje, do 10 lat pozbawienia wolności, sądy traktują włamywaczy pobłażliwiej. W sprawach przebadanych przez autorów „Strategii…” skazywano ich na maksymalnie trzy lata. Potem - zwykle – wychodzili, pobierali świadczenia socjalne, za chwilę znów coś kradli, trafiali do więzienia. Znów na krótko. 60 proc. włamywaczy wcześniej popełniło jakieś przestępstwo przeciwko mieniu.

Do rozwoju kompetencji zawodowych raczej ich nie ciągnie. Współautor „Strategii działania współczesnego włamywacza”, insp. Bogumił Rydz rozmawiał kiedyś ze wspominanym złodziejskim mistrzem, Profesorem. Bardzo się skarżył, że młodzież się nie garnie do zawodu. Bo to wymaga umiejętności, pracy, cierpliwości, praktyki i uczenia się.

Reklama

Czytaj także

null
O Polityce

Dzieje polskiej wsi - nowy Pomocnik Historyczny POLITYKI

24 kwietnia trafi do sprzedaży najnowszy Pomocnik Historyczny POLITYKI „Dzieje polskiej wsi”.

(red.)
16.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną