Ludzie i style

Gutenberg żyje

Pisarze z Ameryki Południowej cieszyli się u nas sławą niemal taką jak światowe gwiazdy rocka. Teraz jest trochę gorzej, acz wciąż mają sporą liczbę zagorzałych fanów. Pisarze z Ameryki Południowej cieszyli się u nas sławą niemal taką jak światowe gwiazdy rocka. Teraz jest trochę gorzej, acz wciąż mają sporą liczbę zagorzałych fanów. David Trawin / Flickr CC by SA
Po co się czyta, co się czyta i co z tego wynika
Kto czyta - nie błądzi.John Pickelle/EAST NEWS Kto czyta - nie błądzi.

Nasze miłości latynoskie

W jednej tylko dekadzie, zwanej gierkowską, objawiło się kilka takich mód, w tym dwie, którym przypisuje się nawet doniosłość przeżycia pokoleniowego dzisiejszych pięćdziesięciokilkulatków. Jedna dotyczy tak zwanego boomu iberoamerykańskiego, a druga Edwarda Stachury. Obie czasowo niemal się pokrywały.

Fascynacja Latynosami zaczęła się jeszcze w końcówce lat 60. W 1968 r. wyszła „Gra w klasy” Julio Cortazara w przekładzie Zofii Chądzyńskiej. Równolegle polscy czytelnicy odkrywali Jorge Luisa Borgesa, a niewiele później pojawiło się pierwsze polskie wydanie „Rozmowy w »Katedrze«” Mario Vargasa Llosy. Apogeum latyno-boomu przyszło kilka lat później, mniej więcej po pojawieniu się w naszych księgarniach pierwszego wydania „Stu lat samotności” Gabriela Garcii Marqueza (1974 r.). To wtedy przetoczyły się przez prasę debaty na temat realizmu magicznego, iberystyka zaczęła być jednym z najbardziej obleganych kierunków uniwersyteckich, a kiedy Wydawnictwo Literackie publikowało serię „Proza iberoamerykańska”, kupowało się jak leci, choć obok arcydzieł zdarzały się też dzieła niższego lotu. Nic dziwnego, że wówczas na spotkanie z Julio Cortazarem w warszawskim klubie Remont przyszło kilka tysięcy fanów, a i na tym z Llosą w Warszawie na uniwersyteckiej polonistyce największa sala wydziału była wypełniona po brzegi. Pisarze z Ameryki Południowej cieszyli się u nas sławą niemal taką jak światowe gwiazdy rocka. Ten boom miał zresztą zasięg ogólnoeuropejski, a może nawet globalny (Latynosi tak samo dobrze sprzedawali się w USA), ale w Polsce sytuacja była o tyle szczególna, że moda na te książki była w istocie modą młodzieżową: czytali je przede wszystkich studenci i licealiści.

Sztuka Życia „Sztuka Życia” (100006) z dnia 23.04.2012; Sztuka słowa; s. 94
Reklama