Ludzie i style

Człowiek w cieniu

Kto stworzył Batmana?

Autoportret Boba Kane´a, powszechnie uznawanego za twórcę Batmana. Autoportret Boba Kane´a, powszechnie uznawanego za twórcę Batmana. Donchild
Sława Batmana, który kończy właśnie 75 lat, została zbudowana na pewnym oszustwie. Przy okazji rocznicy fani dopominają się o prawdę na temat zapomnianego współtwórcy całej serii.
Bill Finger - współtwórca postaci Batmana.AN Bill Finger - współtwórca postaci Batmana.
Fragment okładki komiksu detektywistycznego z udziałem Batmana, 1939 r.Archiwum Fragment okładki komiksu detektywistycznego z udziałem Batmana, 1939 r.
Uczestnicy tegorocznego karnawału w Barcelonie bawili się przebrani za swojego ulubionego bohatera.Artur Debat/Getty Images Uczestnicy tegorocznego karnawału w Barcelonie bawili się przebrani za swojego ulubionego bohatera.

Za twórcę zamaskowanego mściciela z Gotham uznaje się Boba Kane’a. To on oficjalnie wymyślił bohatera na zamówienie redaktorów National Allied Publications, oczekujących kolejnej postaci na miarę Supermana. Inspirowany projektami machiny latającej Leonarda da Vinci, Nietoperzem z „Kręconych schodów” uznanej autorki kryminałów Mary Rinehart, pulpowymi opowieściami oraz filmem „Znak Zorro” z rolą Douglasa Fairbanksa, Batman zadebiutował w 27 numerze „Detective Comics”, który ukazał się 18 kwietnia 1939 r.

Po latach przemian i historii stworzonych przez tuziny autorów Człowiek-Nietoperz stał się jedną z najbardziej rozpoznawalnych ikon popkultury, zapewniając Kane’owi (zmarłemu w 1998 r.) dożywotnią fortunę i splendor. Stoi za tym jednak smutna historia, bo Kane wymyślił sam zaledwie część z tego, co znamy z mitologii Batmana. Był cwanym celebrytą, zbierającym pomysły pracujących dla niego autorów. Wśród nich wyróżniał się pomysłowy, acz ślamazarny scenarzysta Milton Bill Finger.

Urodził się sto lat temu w Denver w stanie Kolorado. Jego matka pochodziła z Nowego Jorku, a ojciec był imigrantem, austriackim Żydem. Po przeprowadzce do Nowego Jorku żyli dość biednie. Po ukończeniu college’u Milton zaczął się przedstawiać jako William, by zatuszować swoje dziedzictwo i otrzymać zatrudnienie.

Bill (zdrobnienie od William) Finger przez wiele lat pracował jako sprzedawca butów. Był słabowity, często chorował i ledwo wiązał koniec z końcem. Za to w trakcie licznych rekonwalescencji pochłaniał masową literaturę. Był istnym molem książkowym o szerokich zainteresowaniach. Jego oczytanie pozwalało mu na tworzenie własnych historii, jednak bez większych sukcesów.

Nie spełnił ambicji rodziców, którzy chcieli, by został lekarzem. W końcu trafił do znanej nowojorskiej DeWitt Clinton High School, będącej kuźnią talentów. Absolwentami liceum były takie sławy, jak Stan Lee, wieloletni redaktor naczelny Marvel Comics, czy Will Eisner. Szkołę ukończył także Robert Kane. Poznali się na jednym z licealnych przyjęć, dogadali i w końcu nawiązali współpracę. W ten sposób Finger stał się scenarzystą pracującym na zlecenie Kane’a.

Bob przychodzi do Billa

Z początku relacje Fingera z Kane’em były świetne. Bob także był synem europejskich Żydów. Różniło ich jednak wszystko inne, przede wszystkim temperament i stosunek do ludzi. Kane jako dzieciak uczył się rzemiosła, kopiując prace znanych artystów tamtego okresu, by w czasie nauki sprzedawać ilustracje reklamowe. Miał smykałkę do interesów. Finger był dobrodusznym marzycielem i nie uganiał się za splendorem, za to Kane był ekstrawertykiem ceniącym dobre towarzystwo, luksus i zabawę.

Sprzedawali najpierw wspólne krótkie komiksy o zabarwieniu humorystyczno-przygodowym, ale z mizernym skutkiem. Tymczasem Ameryka oszalała na punkcie Supermana, przybysza z planety Krypton, którego perypetie sprzedawały się jak świeże bułeczki. To był sygnał popytu na superbohaterów, więc Vin Sullivan, redaktor „Action Comics” oraz „Detective Comics”, poprosił Kane’a o wymyślenie podobnej postaci.

Kane zdawał sobie sprawę, że sam nie stworzy intrygującego herosa. Poprosił o pomoc Fingera, ukazując mu pierwszy szkic „Bat-Mana”. Scenarzysta był zdumiony. Ujrzał blondyna z małą maską na oczach, ubranego w szkarłatny sweter i spodnie oraz czarne buty wraz ze slipami założonymi na spodnie (kolorystycznie odwrotnie niż u Supermana). Na plecach zaś wyrastały mu olbrzymie skrzydła nietoperza. Bill od razu wziął się do roboty. Jak czytamy w książce „The Steranko History of Comics”, Finger wpadł wtedy na pierwszy pomysł: „Sięgnąłem na półkę po słownik Webstera, mając nadzieję, że znajdę tam rysunek nietoperza. Oczywiście był. Powiedziałem »Spójrz na uszy, czemu by ich nie zduplikować?«. Zasugerowałem mu także narysowanie czegoś na wzór kaptura... Zaproponowałem obniżenie nosków oraz żeby nie było widać jego oczu, co miało mu dodać tajemniczości... Nie podobały mi się skrzydła, więc zaproponowałem pelerynę z wykończonymi krawędziami, żeby powiewała za nim w trakcie biegu i przypominała skrzydła nietoperza. Ponadto nie miał na sobie rękawiczek. Dodaliśmy mu je, bo z oczywistych powodów nie powinien pozostawiać odcisków palców”.

Kane był zadowolony z poprawek naniesionych przez partnera, ale następnego dnia do redaktora przyszedł sam. Wyczuwając potencjalną popularność herosa, Bob namówił Sullivana, by pozwolił mu zachować część akcji związanych z Batmanem oraz podpisać kontrakt uwzględniający dożywotnie wpływy ze sprzedaży komiksów, co było wtedy wśród rysowników rzadkością. Fingerowi natomiast zaoferował po fakcie pisanie scenariuszy o Batmanie na stałe, ale anonimowo.

Problemem jest to, że Finger przystał na propozycje Kane’a – mówi amerykański znawca komiksów Alan Kistler. – Zgadzając się na to, akceptował, że nie zostanie uwzględniony w podpisach autorskich. Superherosi i komiksy to były wtedy nowe zjawiska. Nikt się nie spodziewał, że te postacie przetrwają dekady i że będą przenoszone na srebrny i duży ekran. Bill Finger zgodził się zostać autorem-widmo prawdopodobnie dlatego, że otrzymanie pieniędzy za swoją pracę wydało mu się ważniejsze od praw autorskich do superbohatera, o którym będą czytać dzieciaki.

Nieśmiałość kontra egocentryzm

Z czasem Batman stawał się coraz bardziej rozpoznawalny. W stopce komiksu każdorazowo widniało zdanie „Batmana stworzył Bob Kane”, choć Bill wymyślał coraz to nowe szczegóły związane z postacią. W ciągu kolejnych 15 lat Bill Finger był odpowiedzialny za nadanie mu imienia i nazwiska, wykreowanie postaci Robina i komisarza Gordona, a wreszcie nazwał jego miasto – Gotham. To Finger wymyślił Bat-sygnał oraz Jaskinię, centrum dowodzenia Batmana. Czy historia tragicznej śmierci rodziców Wayne’a to odbicie goryczy i żalu Billa wobec Kane’a? Najważniejsze jednak, że to również on sam stał za genezą postaci, którą polski czytelnik może poznać w albumie „Batman – najlepsze opowieści”.

Faktem jest, że Finger miękł za każdym razem, gdy w pobliżu pojawiał się Kane ze swoim rozbuchanym ego. Ten z kolei nazywał swego scenarzystę cudownym chłopcem, tak jak Batman zwykł określać Robina. Wielokrotnie porównywał się w wywiadach do Mrocznego Rycerza (przydomek wymyślony przez Fingera), skrywającego swoją tajemnicę przed innymi. Sheldon Moldoff, jeden z późniejszych rysowników Batmana, wypominał mu nawet, że wyglądał za młodu dokładnie jak Joker. Nie dość, że miał ten sam grymas i długą szczupłą twarz, to zachowywał się podobnie jak on.

Kane bez zbytnich skrupułów wykorzystywał pomysły pracujących dla niego rysowników. Mało tego, pierwsze komiksy o Batmanie rysowane przez niego zawierają plagiaty i zapożyczenia z pulpowych komiksów lat 30., co uszło mu płazem. Miał za to tupet, by w jednym z fanzinów o Batmanie pouczać wielbicieli Nietoperza o swoim pełnym udziale w stworzeniu postaci, a następnie ponownie renegocjował swój udział w prawach do Batmana w 1967 r., przy okazji zmiany właściciela DC Comics. Nie dość, że zaczynał otrzymywać dodatkowe tantiemy ze sprzedanych praw do seriali, figurek i przyszłych filmów, to dostał jeszcze milion dolarów zaliczki. „Bill nienawidził go. Tak po prawdzie wszyscy go nienawidziliśmy” – powiedział niedawno zmarły Carmine Infantino, inny artysta pracujący anonimowo dla Kane’a, a następnie redaktor i wydawca w DC Comics.

Playboy i nędzarz

W latach 70. Kane przestał rysować Batmana, bo mógł już dostatnio żyć ze sławy swego bohatera. „Gdy umawiałem się z nim na obiad, zawsze przybywał o godzinę za późno. Przyjmowało to rodzaj gry. Po jego przyjściu siadaliśmy, by po kilku sekundach powiedział do kelnera: »Wiesz, kim jestem? Nazywam się Bob Kane, narysowałem Batmana. Spójrz, pokażę ci«. I rysował małego Batmana. Był szczęśliwy z tego, kim był. Nie mam co do tego złudzeń” – wspominał Stan Lee w niedawnym wywiadzie dla „Playboya”.

Finger tymczasem żył w nędzy, próbując utrzymać się z pisania kolejnych scenariuszy. Był jednym z lepszych scenarzystów swojego okresu, ale powolny tryb pracy, problemy z alkoholem oraz odejście żony sprawiły, że stał się samotnikiem. Zmarł we śnie w 1974 r., opuszczony i bez grosza przy duszy. Żegnał go w zasadzie tylko syn Fred. Prochy ojca rozsypał na pobliskiej plaży tak, by ułożyły się w rozpoznawalny na całym świecie symbol nietoperza. Fale zabrały je do morza.

Po 40 latach Finger znany jest niemal wyłącznie osobom interesującym się historią komiksu amerykańskiego. Ale jego osoba staje się też powoli symbolem nieszczęść twórców, którzy nie pilnują należycie swoich interesów albo są oszukiwani przez korporacje. Popularyzatorzy pokroju Marca Noblemana starają się dziś przypominać odbiorcom o wpływie Fingera na Batmana. To niełatwa praca, bo bohater nie przypomina już mściciela sprzed ponad półwiecza. Szwadrony twórców filmowych, animowanych i komiksowych odcisnęły nad nim swoje piętno, zmieniając go przez te lata nie do poznania. W pewnym sensie stał się własnością samych wielbicieli, którzy na własną rękę tworzą o nim fanowskie filmy czy komiksy.

Właśnie fani Batmana tworzą obecnie dokument o spuściznie Fingera. Jeśli wystarczy pieniędzy, które zbierali w serwisie Kickstarter, może powstanie rzetelny film o tej postaci. A wnuczce scenarzysty Athenie udało się wymóc na firmie DC Comics tantiemy za prace ojca. Nie chce jednak o tym rozmawiać – prowadzi spokojne życie, pracując jako profesor matematyki na jednym z lokalnych college’ów. Choć jeśli rzesza wyznawców serii o Batmanie zacznie sobie zdawać sprawę, jak wielki wpływ na postać Mrocznego Rycerza miał Bill Finger, jej życie może się nagle zmienić.

Korzystałem m.in. z książek: Bob Kane, Tom Andrae, „Batman&Me”, Forestville 1985; Jim Steranko, „The Steranko History of Comics”, Nowy Jork 1972; N.C. Christopher Couch, „Jerry Robinson. Ambassador of Comics”, Nowy Jork 2010. Wszystkie cytaty w przekładzie własnym.

Polityka 16.2014 (2954) z dnia 15.04.2014; Ludzie i Style; s. 118
Oryginalny tytuł tekstu: "Człowiek w cieniu"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Fotoreportaże

Richard Serra: mistrz wielkiego formatu. Przegląd kultowych rzeźb

Richard Serra zmarł 26 marca. Świat stracił jednego z najważniejszych twórców rzeźby. Imponujące realizacje w przestrzeni publicznej jednak pozostaną.

Aleksander Świeszewski
13.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną