Wystarczy kilka ciepłych dni, aby właściciele ogrodów lub tylko kilku doniczek na balkonie poczuli nieodpartą potrzebę „prac polowych”. W ruch idą grabie, łopaty, sekatory. Cel tych działań jest co roku ten sam – przywrócić po zimie świetność trawnikom, kwiatom, krzewom i drzewom, aby znów cieszyły oko i stwarzały dobre warunki do wypoczynku.
Część osób do prac w ogrodzie podchodzi rutynowo – trzeba go uporządkować. Bez większego namysłu i bez żalu zastępują uschnięte lub zmarznięte rośliny nowymi, dziury w trawnikach łatają trawą z rolki. Inna grupa to ogrodnicy hobbyści. Przez cały rok obmyślają, co nowego na wiosnę zasadzą, czytają fachowe poradniki i śledzą programy – jak z kawałka zagraconej przestrzeni za domem zrobić funkcjonalny ogród. Są i profesjonaliści, którzy starają się nadążyć za światowymi trendami w tej branży.
Miejscem, gdzie te trendy można poznać, są targi Chelsea Flower Show w Londynie. To największa tego typu impreza w Europie. Od ponad stu lat, co roku w maju, zjeżdżają do Londynu światowej sławy projektanci i architekci krajobrazu, hodowcy roślin, a przede wszystkim miłośnicy i właściciele ogrodów. Podziwiają nowe gatunki roślin i poznają nowe metody projektowania zielonej przestrzeni z wykorzystaniem nowych technologii i materiałów. Tuzy ogrodnictwa pokazują tam, jak łączyć różne kompozycje roślin z elementami ogrodowej architektury: kamieniem, drewnem, wodą. Ich projekty są prawdziwymi dziełami sztuki. Ile z tego znajdzie się w polskich ogrodach? – To zależy od otwartości i gotowości na zmiany właścicieli oraz od zasobności ich portfeli – uważa Bartosz Dankiewicz, który od prawie 20 lat projektuje i urządza ogrody.