Ludzie i style

Nakaz pedałowania

Rowerowe trendy

Martin Angelov „Kolelina” Martin Angelov „Kolelina” Martin Angelov
Rower służy do jeżdżenia? Owszem, ale w nowej złotej erze dwóch kółek projektanci próbują wymyślić go na nowo. Staje się maszyną do kreowania wizerunku.
Luca Battiston, rower z systemem zagłuszającym hałas ulicznyLuca Battiston Luca Battiston, rower z systemem zagłuszającym hałas uliczny
Folke Kobberling&Martin Kaltwasser, rowery z części samochodu SaabFolke Koberling, Martin Kaltwasser Folke Kobberling&Martin Kaltwasser, rowery z części samochodu Saab
Cogoo, rower zmieniający się w pulpit didżejaCogoo Cogoo, rower zmieniający się w pulpit didżeja
Raphael Zarka&Vincent Lamouroux „Pentacycle”Frac Franche-Comte France Raphael Zarka&Vincent Lamouroux „Pentacycle”

Na tegorocznym festiwalu „Out of Something”, organizowanym po raz czwarty we Wrocławiu, najważniejszą wystawę „Velodream” poświęcono związkom sztuki i roweru. Za jej symbol można by uznać grafiki Thomasa Yanga z Singapuru. Każda z jego prac opatrzona jest komentarzem sugerującym odbiorcy potrzebę zmiany stylu bycia i zakończona hasłem „Żyj. Wyjdź. Pedałuj”. Bo jednoślad jest dziś nie tylko ważnym środkiem lokomocji, ale też elementem kreowania wizerunku jego właściciela. W PRL przekaz bywał jednoznaczny i negatywnie wartościujący: pedałuję, bo nie stać mnie na samochód lub choćby motocykl. Teraz Polacy równają do reszty rozwiniętych krajów i akceptują prawdę, że to nie kwestia stanu środków na koncie, ale stylu życia, pragmatycznego podejścia do przemieszczania się w dużym mieście, wzorców spędzania wolnego czasu itd.

Rower mówi dziś coś innego: jestem eko i wspieram zrównoważony rozwój. We Wrocławiu obejrzeć można dzieło pary Chińczyków Pido&Pao, którzy zbudowali parę rowerów zdolnych pomieścić na przyczepkach samowystarczalne mikrośrodowisko do życia. Na jednym rowerze mieści się domek (ze zlewem, zbiornikiem wody, piecykiem, meblami), zaś na drugim – miniogród z rozkładaną trawą i krzewami. Z kolei niemieckiej parze artystów Folke Köbberling&Martin Kaltwasser zajęło trzy miesiące, by z części z rozebranego samochodu marki Saab złożyć dwa w pełni funkcjonalne rowery. Symboliczne transformersy na miarę współczesnych miejskich ruchów.

Sprawa nieco się komplikuje, gdy już wprawdzie wiemy, że chcemy jeździć rowerem, ale nie wiemy jakim. Wybór jest bowiem ogromny. W prezentowanej na wystawie pracy „Cyclemon” z podtytułem „Jesteś, na czym jeździsz” dwóch Francuzów Romain Bourdieux&Thomas Pomarelle przedstawiło kilkanaście zabawnych wizji rowerów dla różnych cyklistów: dziwaka, gangstera, nocnego marka, podróżnika itd. Ich rodak Ugo Gattoni stworzył cały cykl rysunków, w którym wykorzystał różnorodność typów rowerzystów, jakich widział na londyńskich ulicach. Ta praca zwraca uwagę na dzisiejszą typologię rowerów. Są tzw. miejskie bądź to w wariancie holenderskim, gdzie sprzęt jest cięższy, masywniejszy i wyposażony w praktyczne dodatki (torby, koszyki), bądź to amerykańskim (beach cruiser). I alternatywa, szczególnie dla młodych mam: rower towarowy, który reklamują głównie kobiety przenoszące małe dzieci z niewygodnych fotelików do obszernej przyczepki umieszczanej przed lub za rowerem. Mężczyźni stoją przed trudnym wyborem modelu, który nada im odpowiedni wizerunek i podkreśli ego. Jeśli już są pełnoletni, raczej odrzucą myśl o BMX; niewygodnym i podkreślającym raczej styl bycia bliski deskorolce. Nie po drodze im także z tzw. składakiem, który kojarzy się dość niepoważnie, szczególnie w towarzystwie kobiet. Raczej też nie rower górski, którego wielka i długotrwała sława już przeminęła, a na wyasfaltowanych i płaskich jak stół ulicach miast wygląda groteskowo. Już prędzej rower trekkingowy, który buduje wizerunek faceta ze stali, gotowego do wyzwań ekstremalnych, ewentualnie wersja soft, czyli rower turystyczny.

Modny model

Niezdecydowanym z pomocą przychodzi moda. Choćby na tzw. ostre koło, zmuszające rowerzystę do nieustannego pedałowania (ulubiony środek przemieszczania się kurierów) oraz single speed, a więc pojazd bez przerzutek, z jednym tylko przełożeniem. W obu tych przypadkach za określonymi rozwiązaniami technicznymi podążał design: rower winien być skrajnie minimalistyczny, pozbawiony wszystkiego, co zbędne (błotników, dzwonków, świateł, pompek itd.) oraz jednolity kolorowo, najlepiej czarny. Ostatnio – co podkreślają lokalni trendsetterzy – prawdziwym szpanem jest przemieszczanie się po mieście rowerem wyścigowym. Najbardziej zagorzali hipsterzy przeszukują piwnice, strychy i targi staroci w poszukiwaniu historycznych rodzimych wyścigówek: legendarnego JaguaraHuragana.

Jeśli ktoś chce być modny, a ma przy tym więcej pieniędzy, może zdecydować się na jeden z coraz liczniejszych modeli rowerów z ramą, a nawet obręczami kół wykonanymi z drewna. Niektóre są naprawdę niezwykłe, jak choćby zaprojektowany przez Holendra Jana Gunnewaga Human Bike. Na rynek trafiają także ekologiczne rowery z bambusa, którego elementy łączone są splotem bambusowych włókien. A zadawanie szyku takim pojazdem (podobno całkiem trwałym) wcale nie jest aż tak drogie – w światowym królestwie rowerów kosztuje 850 euro. Mamy i swój wkład – rowery ze sklejki. Młodzi polscy designerzy wykroili ich już kilka, a jeden z nich – Bonobo 2.0 – został ostatnio zauważony także przez międzynarodową społeczność.

Prawdziwa zabawa w kreowanie wizerunku poprzez rower zaczyna się jednak na poziomie gadżetów. Teoretycznie okazji do szaleństw jest niewiele, bo sprzęt jest stosunkowo prosty. Ale od czego jest wyobraźnia. Rynek oferuje nieskończoną gamę dzwonków (w tym np. pięknie i ręcznie malowane ze Studia DringDrang), pokrowców na siodełka, koszy, toreb i sakw (m.in. luksusowych Moynat, skorelowanych z włoskimi rowerami Abici), a nawet wymyślnych blokad chroniących przed kradzieżą. W projekcie Bong Hokuena blokadę stanowi ruchomy fragment ramy. Z kolei cztery młode polskie projektantki z Politechniki Wrocławskiej wygrały przed dwoma laty konkurs „Bezpieczniej w mieście”, proponując blokadę spełniającą równocześnie funkcję estetycznej kamizelki odblaskowej. Modne stają się nakładki na szprychy, które podczas jazdy dają wrażenie animowanego filmu. W pomyśle firmy Monkey Light Pro cztery pasy lampek LED zakładane na koła i nieduży programator na kierownicy potrafią wykreować prawdziwą feerię barw i obrazów. Z kolei kask Dora, zaprojektowany przez Balázsa Filczera, ma wmontowane światła przednie, tylne i kierunkowskazy, a wszystkie je cyklista uruchamia komendami głosowymi. Firma BikeByMe proponuje wręcz spersonalizowany rower: kolory i dodatki wybiera klient, a oni projekt realizują. W zależności od wymagań, ale nie taniej niż za 650 euro. Dla chętnych podpowiedź: po kilku latach mody na kolory pastelowe dziś na topie są barwy fluorescencyjne, motywy koronkowe i dodatki ze skóry.

Rower z kosmosu

O tym, że rower to dla designerów ciekawe wyzwanie, można się przekonać na największej corocznej imprezie gromadzącej projektantów z całego świata – Design Week w Mediolanie. Nowe projekty pojawiają się tam co krok, choć trudno mówić o przełomowych wizjach; króluje raczej estetyczny tuning. Czasami bardzo wyrafinowany, jak w wypadku wykończonego skórą pojazdu Cykno-Ebike, wzorowanego na przedwojennym motocyklu. Nawet tak znani kreatorzy mody, jak Kenzo czy Prada, stworzyli własne (bardzo kolorowe) wizje bicykli. Z kolei rower Teardrop, zaprojektowany przez amerykańskiego rzeźbiarza Josha Hadara, to niemal dzieło sztuki. Zbudowany ze stali i szkła wygląda na kompletnie bezużyteczny, a jednak jest ponoć w pełni funkcjonalny, choć przekonać się o tym mogą naprawdę zamożni klienci (cena od 12 do 35 tys. dol.). To i tak nic w porównaniu z rowerem Butterfly Trek Modone, który dla słynnego kolarza Lance’a Armstronga udekorował nie mniej znany artysta Damien Hirst, oklejając jego ramę skrzydłami prawdziwych motyli. Rower sprzedano za 500 tys. dol.

Choć rower teoretycznie stanowi alternatywę dla samochodu, firmy motoryzacyjne ochoczo dosiadły się do rowerowej karuzeli bądź to z kalkulacją biznesową, bądź wizerunkową. Ferrari to, oczywiście, rowery wyścigowe (ceny od 8 do 54 tys. zł), a Smart – zgrabne, nieduże pojazdy do poruszania się po mieście. Peugeot DL 121 sprzed trzech lat stanowi zaskakujące połączenie skrajnej nowoczesności (przód roweru) i żelaznej tradycji (jego tył). Własne modele bicykli wypuszczały m.in. Honda, Mercedes, Ford, Lamborghini, BMW czy Audi. Szczególnie ta ostatnia firma zaszalała ze wzornictwem, proponując modele niemal z kosmosu, z pokładowym komputerem, światłami LED, małym, ukrytym silniczkiem, systemem Wi-Fi.

W ogóle wzornictwo spod znaku science fiction wydaje się szczególnie pochłaniać projektantów. Zaczęło się to w 1946 r., kiedy Benjamin Bowden zaprezentował Spacelander. Rower produkowano krótko w 1960 r. (na rynek trafiły tylko 522 sztuki, dziś osiągają ceny do 20 tys. dol.), ale nigdy nie zdobył sobie szerszego uznania. A szkoda, bo jest piękny. Dziś próbuje wielu. Alex Suwajec stworzył rower inspirowany… żabą, choć równie dobrze kojarzyć się może z potocznym wyobrażeniem kosmitów. Równie niezwykle wygląda Pi-Cycle, przypominający dwa koła nanizane na fragment okręgu. Rama Pulse Urban Bike świeci w ciemności, CoroflotBergeomenh składają się do rozmiarów niewielkiego plecaczka. X-9 Nighthawk zbudowano z kewlaru i włókna węglowego (rama waży 1,4 kg), Design Affaires – z przezroczystego polimeru, a Rollin (proj. Moritz Menacher) w całości wycięto z jednego arkusza aluminium. Rower Morphosis rośnie wraz z właścicielem (wszystkie jego elementy można wydłużać). Steam-O projektu Janosa Inspergera nie ma szprych, a model Johna Villareala – także łańcucha. Solar Bike dla odmiany w obręczach kół posiada ruchome panele słoneczne, które napędzają nieduży silnik elektryczny.

Zagłuszyć ulicę

W strukturze roweru niewiele da się zmienić. Musi mieć siodełko, kierownicę, pedały i dwa (zazwyczaj) koła. Udało się stworzyć rower bez szprych i łańcucha, ale dalsze redukcje są raczej niemożliwe. W tej sytuacji energia artystów czy projektantów idzie w stronę funkcjonalnych rewolucji. Na wrocławskiej wystawie jest kilka pojazdów o osobliwych możliwościach. Cogoo proponuje rower zamieniający się w pulpit didżeja. Specjalne urządzenia umieszczone na kołach sprawiają, że stają się one rodzajem pokręteł, a szprychy – dźwiękowymi padami. Crossfader zainstalowany jest na kierownicy. Luca Battiston wyposażył z kolei rower w system głośników zagłuszających hałas uliczny, a Kathie Callan proponuje zestaw rowerów składających się na mobilną muzyczną scenę.

Rewolucją estetyczną można z kolei nazwać „Niewidzialny rower” Jimmiego Kuehnle, niemal cały zbudowany z przezroczystych elementów. Podobnie jak dziwaczny bicykl Yuji Fujimary. Można przypuszczać, że jest niewygodny i niepraktyczny (silniejszy podmuch wiatru go przewraca). Ale wygląda nieziemsko, a ponadto posiada specjalną stację dokującą dla komputera.

Gdyby szukać projektu, który najpełniej łączy niezwykły design z oryginalną ideologią pedałowania, to najprędzej znajdziemy go w prototypie Perfect Vehicle Kanadyjki Simony Jones. To trzykołowy rower, którego prędkość poruszania się reguluje… oddech użytkownika. W niezwykłym zapisie wideo, wyświetlanym na wystawie „Velodream”, powolutku, przy akompaniamencie majestatycznej muzyki, toczy się ów pojazd po tafli wyschniętego słonego jeziora, być może tego samego, na którym bite są rekordy prędkości naddźwiękowych samochodowych rakiet.

Polityka 28.2014 (2966) z dnia 08.07.2014; Ludzie i Style; s. 78
Oryginalny tytuł tekstu: "Nakaz pedałowania"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną