Ludzie i style

Domy upadłe

Czy internet wykończy burdele?

Kai Oberhäuser / StockSnap.io
Nie zdusiły ich ani fale głodu, ani wybuchające epidemie syfilisu. A teraz branżę starą jak świat zmiata z jego powierzchni internet.
„Prezentacja” - obraz Renego Lelonga przedstawiający dom publiczny z początku XX w.Leemage/EAST NEWS „Prezentacja” - obraz Renego Lelonga przedstawiający dom publiczny z początku XX w.
Kochankowie z ilustracji XV-wiecznego manuskryptu „Księga Valeriusa Maksimusa”.Leemage/Corbis Kochankowie z ilustracji XV-wiecznego manuskryptu „Księga Valeriusa Maksimusa”.
Internet stał się jak kiedyś paryski burdel dla artystów – seksazylem. Własnym, prywatnym. Każdy sobie może być burdelmamą.Action Press/EAST NEWS Internet stał się jak kiedyś paryski burdel dla artystów – seksazylem. Własnym, prywatnym. Każdy sobie może być burdelmamą.

Tekst ukazał się w POLITYCE w marcu 2015 r.

Nazwa pochodzi od starogermańskiego Bord oznaczającego dom z desek (stąd ang. board – deska). Francuzi zrobili z tego bordel. Dom publiczny, lupanar, agencja towarzyska.

W starożytności chodziło się do miejsc rozkoszy jak na ucztę albo do fryzjera. Seks nie był ani dobry, ani zły, a tylko bardziej lub mniej, udany. Dopiero chrześcijaństwo napiętnowało go moralnie, jeśli nie służył prokreacji. Ale od tego czasu funkcjonowanie przybytków w zasadzie się nie zmieniło aż do dziś.

Zawsze była burdelmama albo burdeltata i służby pomocnicze – pisze Monica Garcia Massaque w książce „Historia burdeli”. W starożytności pracujące w burdelu dziewczyny były cudzoziemkami i niewolnicami. W czasach nowożytnych zaczęto je kupować od biednych rodziców, porywać albo wabić podstępem. Specjalni wysłannicy właścicieli jeździli po nędznych wioskach i typowali co ładniejsze sztuki. Również dzieci. Często kilkuletnie. W burdelu uczono je sztuki miłosnej, a w domach luksusowych również śpiewu, czytania i pisania oraz gry na instrumentach.

Do burdelu dziewczyny zgłaszały się też same – wypchnięte przez rodziców za długi, wdowy po poległych żołnierzach, bez środków do życia. Holenderski św. Mikołaj wrzucił przez okno sakiewkę do mieszkania biednego ojca, aby już nie musiał posyłać swych biednych trzech córek na ulicę.

Burdel czerpał z nędzy. Choć nie zawsze. Przechodził często z matki na córkę, stając się na pokolenia firmą rodzinną. W wiktoriańskiej Anglii było takich zatrzęsienie. Pracowały w nich córki i kuzynki. Znany był burdel, w którym usługi świadczyło 13 córek pani Davies, właścicielki.

Starych ani podstarzałych nie było. Podaż była zbyt duża, żeby oferować nieświeże. Lądowały na ulicy. Żyły krótko, kończyły tragicznie od chorób i napaści.

Dziwka jest blondynką

Chrześcijaństwo zagięło parol na burdele. W XVI w. papież Paweł IV postanowił wyrugować je ze swych włości. Zabronił prostytutkom poruszania się powozami po mieście, uważając, że promują one w ten sposób swój styl życia. Pius V był bardziej radykalny. Dziwki miały w ciągu kilku dni opuścić miasto. Ale ponieważ sprzeciwili się temu rzymscy kupcy, zgodził się, że niech sobie będą, ale zgrupowane na jednym terenie, po drugiej stronie Tybru, podobnie jak to było w starożytnym Rzymie. Miały przy tym nosić stroje świadczące o ich profesji i malować włosy na jasny kolor albo nosić blond perukę.

W starożytnym Rzymie prostytutki nosiły czerwone majtki. Przez kilka stuleci Kościół uważał więc tę część garderoby za nieprzyzwoitą i zwalczał ją, zalecając, aby majtki wkładały tylko małe dziewczynki, ale żadną miarą w czasie konfirmacji.

Walcząc z burdelami, Kościół przymykał zarazem na nie oko. Święty Tomasz z Akwinu uważał burdele za mniejsze zło. Mógł się tam udać z potrzebą mężczyzna w czasie rozlicznych dni, w których ze względów religijnych nie mógł spółkować z zaślubioną żoną. Bywało, że absencja ciągnęła się tygodniami.

Tam też zdobywali pierwsze doświadczenia seksualne prowadzeni przez rodziców chłopcy z szacownych rodzin i tak było przez stulecia. Od czasu gdy Grek Solon w V w. p.n.e. opodatkował pierwszy miejski burdel, przynosiły one niemałe zyski, z których Kościół nie myślał rezygnować. Dziekan katedry św. Pawła w Anglii wynajmował budynki na burdele, podobnie jak biskup Winchesteru, z powodu czego panie pracujące w tych lokalach nazywano gąskami z Winchesteru.

Prowadzeniem burdeli zajmowały się również zakonnice, słynny był ich przybytek Barka w Stratfordzie. Wiele burdeli w średniowieczu nazywano opactwami. Świeckie prostytutki z budynków kościelnych mogły się czuć bezpieczniej niż te ze świeckich. Za uprawianie nierządu groziły kary ze śmiercią włącznie, ale do kościelnych przybytków macki inkwizycji tak łatwo nie sięgały.

Władcy świeccy też usiłowali burdele wytrzebić. We Francji Ludwik IX, w Anglii Henryk VII, Henryk VIII, Edward VI, Elżbieta I. Likwidowane – przenosiły się na ulice, a kiedy królowie w końcu pasowali, otwierały swe podwoje na nowo.

Niestraszne im były wszelkie plagi. W 1347 r., gdy w Europie wybuchła dżuma dymienicza i pochłonęła 75 mln ofiar, mężczyźni rzucili się na burdele masowo, jak nigdy przedtem. Skoro śmierć czaiła się za rogiem, chcieli przed zgonem użyć do syta. Nie pomagały żadne zakazy. Nie zdusiły burdeli ani fale głodu, ani wybuchające epidemie syfilisu, ani to, że złapanym na prostytucji kobietom obcinano nosy, topiono w fekaliach. Mężczyźni z europejskich miast gzili się bez opamiętania. Niestraszne były burdelom także poczynania zazdrosnych klientów, zamawiających gwałt na uważanej za niewierną prostytutce – w wykonaniu 60 mężczyzn.

Seks z duchami

Siłą burdeli była ich niezwykła elastyczność. Jechały za wojskiem na wozach, instalowały się na statkach, w szałasach, w szopach, w ruderach. W mysiej dziurze, byle działać.

Po pierwszych wyprawach krzyżowych wracający rycerze przywieźli z burdeli w Oriencie wysokie wymagania. Już im nie wystarczyła trzcinowa podłoga w dzielnicy uciech nad Tamizą. Pragnęli luksusów. Najpierw we Włoszech, potem we Francji, Niemczech i Anglii burdele weszły do grona lokali porządnych, a nawet wytwornych, gdzie słały się jedwabie, pachniały wonności, a burdelmama – wytworna bizneswoman – przyjmowała gości na progu z kieliszkiem wina w ręku.

Cechą burdeli był też brak demokracji. Już w starożytnej Grecji pracowały w nim dziewczyny oddzielne dla najniżej, średnio i dobrze uposażonych klientów. Marny grosz trzeba było dać za kobietę uważaną za poślednią sztukę. Za lepszą, zwłaszcza jeśli miała niebieskie oczy, cena była wysoka. Burdele zawsze odbijały podziały społeczne.

W ich historii zapisało się wiele słynnych burdelmam. Te dały sobie spokój z biedną drobnicą. Postawiły na majętnych. Z seksodajni zrobiły przybytki klasy luks. Pani Fawkland, posiadaczka trzech domów, w pierwszym serwowała dziewczynki od 9 lat. 16-letnie, już wysoko fachowe, przenosiła do kolejnego, gdzie klientami byli bogacze, artyści i politycy. W trzecim pracowało 12 dziewczyn wyszkolonych w najbardziej wyuzdanych technikach, jakie można sobie tylko wyobrazić. Nie istniało żadne seksualne tabu. Karany śmiercią seks analny? Proszę bardzo. Sadomaso? Wraz z salą tortur. Fetyszyści? Czego dusza zapragnie. Raczej tylko nie masturbacja, bo wiadomo, że od takich praktyk dostaje się szkorbutu, gruźlicy, pomieszania zmysłów i gorsze są od syfilisu. A jeśli ktoś uzależniony jest, powiedzmy, od seksu z duchami? I dobrze. Oferuje się specjalny burdel do płciowego obcowania z nimi.

Z prostytutek najwyższej rangi do historii też przeszła cała lista. Beatriz i Imperia były modelkami Rafaela. Parmiggiano portretował słynną Nanę, która raz po raz sprzedawała swe dziewictwo, proceder w burdelach nader częsty. O względy Veroniki Franco ubiegali się najznakomitsi. Najpiękniejsze, wykształcone, eleganckie w czasach włoskiego odrodzenia obsypywane prezentami przez wielbicieli, admirowane, malowane: XV-wieczne prekursorki celebrytek.

W tym samym czasie tysiące zwyczajnych sprzedawało się po bożemu, gdzie i jak tam która mogła. W 1490 r. spis rzymian pokazał, że na tuzin Włochów przypadała jedna prostytutka.

We włoskich burdelach tamtych lat pracowały strega – kobiety, które robiły dziewczynom aborcję i sporządzały chroniące przed miłością lub, przeciwnie, wzmacniające uczucia napitki. W ich skład wchodziły zęby i oczy trupów, pępki niemowląt, błony dziewicze i strzępki odzieży pobrane z grobów umarłych.

Afrodyzjaki i magiczne produkty znane były od wieków. A to: mandragora, żabie kości, gady, sperma jelenia, członki wilka i jeża, a także popularne do dziś ciasto tiramisu podawane klientom zmęczonym seksem, którzy chcieli jeszcze. Inne ciasto burdelowe dziwki kładły sobie na brzuchu, a żar miłosny w czasie stosunku miał ten deser upiec. Pewnie tak się działo, bo w burdelu nie było rzeczy niemożliwych.

Co mądrzejsze burdelmamy prócz magicznych napojów i maści do nacierania członka, żeby był większy, zaczęły z czasem wcielać w życie zasadę, że seks wzmaga apetyt i odwrotnie. W przybytkach zaczęły się pojawiać dania iście królewskie. Pod koniec XIX w. siostry Everleigh, wybitne właścicielki burdelu na Zachodnim Wybrzeżu USA, podawały np. klientom pieczone łabędzie, raki, gołębie z rożna, prześcigając się z ofertą innej znakomitości z Nowego Orleanu Nell Kimball, która otworzyła przybytek w wieku 15 lat. Nell świetnie karmiła także swe pracownice, każąc im np. pić rano sok z małży i aspiryny. A do pracy – przebierać się. Po burdelu paradowały więc francuskie tancerki, amazonki przebrane do konnej jazdy i niby-małe dziewczynki, zapewne dla pedofilów, preferencji której nikt przez wieki nie uważał za naganną. Pani du Barry w Paryżu prowadziła całą stajnię najpiękniejszych dziewczynek na potrzeby Ludwika XV, wydawanych po skończeniu 18 lat za kolejnych dworzan.

Artystyczne wcielenia dziewcząt sławnej Nelli były w burdelowej tradycji obecne od dawna. W salonach paryskich tworzono na wzór najbardziej znanych rzeźb czekające na otomanach dziewczyny w salonie. Można było wybrać Nike z Samotraki, Wenus z Milo i co tam który chciał.

Burdele multimedialne

Podobnie jak wykwintne jadło, w burdelach oferowano teatr, czasem wysokiej próby. Aktorkami były prostytutki, ale nie tylko. Na terenie obecnego Bankside w Londynie, w skupisku domów publicznych, wystawiano sztuki znanych autorów, w tym Szekspira. W sąsiedztwie burdelu mieścił się słynny teatr Globe.

Angielska rewolucja przemysłowa wpędziła do burdeli tysiące kobiet bez środków do życia. W 1770 r. prostytucją zajmowała się co dziesiąta londynianka mimo okrutnych kar, na jakie się narażała. Przyłapaną chłostano, przywiązywano do pręgierza, gdzie konała na oczach widzów. Mężczyźni zaś do burdeli chodzili masowo i bez krępowania się, jak dziś się chodzi, powiedzmy, do kina. W Londynie jeden burdel przypadał na 50 mężczyzn. Król Jerzy III utrzymywał kilka wyłącznie dla siebie. Odwiedzanie domów publicznych stało się też powszechne w Paryżu. I jak od wieków – obok dziewcząt marnej kategorii sprzedawały się tam też piękne kokoty, utrzymanki bogatych sponsorów. Małgorzata, zwana Damą Kameliową, upadła, acz szlachetnego serca, została bohaterką powieści Aleksandra Dumasa, heroiną opery Verdiego i jako dziwko-święta w stosownym czasie umarła posłusznie na suchoty.

Mężczyzna wchodzący do burdelu, powiadali Japończycy (życie burdelowe kwitło tam bujnie), powinien zostawić za drzwiami osiem zasad: miłość synowską, życzliwość braterską, wierność, lojalność, uczciwość, rzetelność, uprzejmość i wstyd. Miał być bez rygorów, wyzwolony i wolny jak wiatr.

Nie było takiego drugiego miejsca na świecie. Tu omawiano podkopywanie możnych, skrytobójstwa, oszustwa, gotowano afery i skandale. W burdelach wiedeńskich przeżuwano pomysły polityczne, którym kres położył dopiero podmuch pierwszej wojny światowej.

We francuskich znaleźli swój ni to klub, ni to hotel, a na pewno azyl – wielcy impresjoniści, fowiści, kubiści – crème de la crème francuskiego (i nie tylko) malarstwa. Degas, Manet, Munch, Toulouse-Lautrec, van Gogh, Picasso – stali bywalcy, niepomni na syfilis, często uzależnieni, bo burdele uzależniały równie łatwo jak teraz internet, pławiący się w zamglonym złotym chaosie, jak pisał Constantin Guys, angielski dziennikarz. Dama Kameliowa uświęciła prostytutki. Paryscy malarze uświęcili burdel.

Sam sobie burdelmamą

Z biegiem lat do domów publicznych wkroczyły prawne zakazy i rygory. Na progu XX w. amerykańskie burdelmamy Minna i Ada Everleigh oświadczyły, że nie będą współpracować z rajfurkami, handlarzami kobiet i rodzicami sprzedającymi córki. Dziewczęta muszą udowodnić, że mają 18 lat i będą systematycznie badane przez lekarza. Pracownice zaczęły się zrzeszać, domagać praw i szacunku.

A burdele jak to burdele. Broniły się, udając, że są gabinetami masażu, kasynami, łaźniami i czym tam jeszcze. Pedofile musieli już szukać dzieci na ulicach lub pozyskiwać je wprost od matek. Biznes stawiał dzielnie czoła utrudnieniom i kwitł w najlepsze.

Aż nastał internet. W nim żadnych zasad zawieszać na kołku nie trzeba. Nie ma ich, nie istnieją organicznie. Można tu uprawiać seks z własnym mózgiem. Nie ma strachu, nie ma wstydu. Można mieć, nie płacąc za każdą sztukę, dziwki hollywoodzkie, wysmakowane. Wrócić poniekąd do korzeni: w dawnych rzymskich burdelach specjalne stylistki myły, czesały i malowały dziewczyny przed każdym klientem. Można mieć też zgrzebne. Albo specjalne: grube, kalekie, chude, seksurynowe.

Internet stał się jak kiedyś paryski burdel dla artystów – seksazylem. Własnym, prywatnym. Każdy sobie może być burdelmamą. Nie trzeba bać się choroby złapanej od ponętnej Joli czy ognistej Samanty w parchatym bloku, w zgrzebnym mieszkaniu, w którym nie warto robić remontu, bo wynajęte i najmu niepewne.

Wchodzi się i jest się z Jolą czy Samantą, słowo w słowo, smakując te z nią słowa, dobitne, ostre, ważniejsze dla mózgu od zdawkowego dotyku ciała. Albo można mieć te Jole i Samanty na żywo z kamerkowego amatorskiego nagrania, jak wprost z własnego łóżka.

Burdele wciskają więc Jole i Samanty pod wycieraczki samochodowe, na przystankach, w poczekalniach: inwazja zdjęć rozkraczonych w bikini zaściela parkingi samochodowe. Ulice czerwonych latarni, kiedyś potęga, stają się coraz bardziej tylko atrakcją turystyczną.

Bronią się, jak mogą, spadkobiercy dawnych luksusowych przybytków. Francuski Dom Wszystkich Nacji oferuje pokoje udające statki i pociągi w ruchu. Do innych można wejść z partnerem i uprawiać seks z każdym, kto jest w środku i ma na to ochotę. W Pradze czeskiej kamery, za zgodą klientów, posyłają ich seks do internetu. Za wejście się nie płaci. W Kolonii zwraca się koszty wstępu, jeśli klient jest niezadowolony, i daje zniżki dla panów od 65 roku wzwyż.

W Japonii można kupić kąpiel w wannie z panią plus dodatkowo zapłacić za usługi szczególne. Istnieje tam również burdel z dziewczynami z gumy i lateksu. Wiele podstawia bezpłatne autobusy do dowożenia klientów, wprowadza all inclusive rozmaite atrakcje dodatkowe i za niewielką opłatą w godzinach mniejszego ruchu pozwala robić wszystko, na co tylko gość ma ochotę.

Tak dzielnie walczą. I pewnie przeżyją. Może do czasu, aż internet wyposaży Jole i Samanty w złudzenie czucia ciała i zapachu. Lecz wtedy znajdą pewnie jakiś inny sposób na przetrwanie. Może pójdą w zmasowany konfesjonał, w odbieranie od gości żalów na żonę i wredny świat: powszechna spowiedź burdelowa? To im wieszczą naukowcy – badacze prostytucji.

Polityka 10.2015 (2999) z dnia 03.03.2015; Ludzie i Style; s. 89
Oryginalny tytuł tekstu: "Domy upadłe"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną