Ludzie i style

Pięć przyzwyczajeń, które zniszczą każdy związek

. . vamey / Tumblr
Nawet najbardziej dostrojone pary prędzej czy później zmierzą się z pewnymi kryzysami. Jak je przetrwać, nie niszcząc wzajemnych relacji?

„Mimo że bardzo nam zależy, żeby stworzyć szczęśliwy związek albo zawrzeć udane małżeństwo – takie relacje może zniszczyć epizodyczny stres albo dowolne inne okoliczności” – pisze dr Clifford N. Lazarus dla „Psychology Today”. Zresztą nie tylko okoliczności. Związki niszczą też wypracowane latami nawyki, rodzaj – jak to cytowany wcześniej psycholog określa – „interpersonalnej trucizny”.

Takie przyzwyczajenia bywają w skrajnych przypadkach formą emocjonalnej przemocy. Na tyle subtelne i trudne do uchwycenia, że czasem zupełnie przez pary lekceważone. Dla jednej ze stron to zwykle niebezpieczne, bo podkopuje jej poczucie własnej wartości, obniża samoocenę i wpędza w kompleksy. Atakowanej albo atakowanemu wdrukowuje się przekonanie, że związek właśnie tak wygląda i powinien wyglądać. To znaczy: powinien zmuszać do kompromisów, rezygnacji z własnych upodobań czy opinii i do podtrzymywania relacji za wszelką cenę. Taki schemat wbrew pozorom łatwo się utrwala, dlatego wikłamy się często w podobne związki i za każdym razem pozwalamy podobnie traktować.

To oczywiście sytuacje skrajne. Na co dzień bywamy jednak dla siebie nie mniej toksyczni, co przejawia się głównie w pięciu zachowaniach. I staż związku nie ma tu nic do rzeczy. Podajemy za dr. Lazarusem:

1. Narzekanie. „Jeśli chcesz zamienić związek w torturę – narzekanie to właściwy sposób” – powiada psycholog. I precyzuje, że wcale nie chodzi o ustawiczne pretensje do partnera, ale o pewien sposób bycia, doszukiwanie się problemów i niesprawiedliwości nawet w drobnych codziennych sprawach.

„Skąd w nas tyle goryczy?” – pyta Grzegorz Gustaw na łamach magazynu „Ja My Oni”, specjalnego wydania POLITYKI. Bo krytycyzm uważamy za dowód kompetencji, bo boimy się głośno przyznać, że coś idzie po naszej myśli, że się nam powodzi itp. Pewna doza sceptycyzmu jest nawet zdrowa (wszak trudno wiecznie zachowywać optymizm), ale ciągłe narzekactwo nie sprawi, że spojrzymy życzliwiej na rzeczywistość albo że się ona wyraźnie poprawi. W ten sposób tylko innych do siebie zniechęcimy. Zwłaszcza partnera, który naszych żalów musi wysłuchiwać, a często jest ich jedynym odbiorcą.

Antidotum? Lazarus podpowiada: powściągliwość i umiar. Zgryźliwą uwagę lepiej czasem przemilczeć i zachować dla siebie. Nie zaszkodzi poza tym, jeśli od czasu do czasu powiemy o świecie i innych ludziach coś pozytywnego.

2. Krytykanctwo. To postawa gorsza nawet od ciągłego narzekania – uważa psycholog. Potrzeba akceptacji uchodzi w końcu za jedną z fundamentalnych. Aprobaty szukamy najpierw w rodzinnym domu, potem w środowisku rówieśniczym, w szkole i miejscu pracy, a wreszcie w intymnych relacjach – przyjacielskich i miłosnych. Jeśli więc stajemy się obiektem nieustannej krytyki, trudniej nam będzie zachować pozytywny obraz siebie. Warianty są różne – jedna ze stron krytykuje i wydaje osądy, druga przyjmuje tę krytykę albo odpiera. A bywa, że obie osoby wchodzące w związek nie szczędzą sobie przykrości. Takie relacje szybko się rozluźniają i wypalają.

Antidotum? Proporcje. Prócz krytycznych uwag można (warto, a nawet trzeba) partnera skomplementować, dostarczać sobie nawzajem pozytywnych informacji zwrotnych. Na ćwiczeniach w ramach studiów psychologicznych studentów prosi się czasem o wykonanie prostego na pozór ćwiczenia – mają powiedzieć ledwie poznanym ludziom coś miłego. Wielu ma z tym kłopot, co tylko dowodzi – przekonują wykładowcy – że dużo łatwiej kogoś zranić niż pochwalić.

3. Ciągła konfrontacja. „Niebywałe, jak często partnerzy wdają się w sprzeczki w sytuacjach tego niewartych” – notuje dr Lazarus. Bywa, że błahostki i sprawy mało znaczące doprowadzają do ostrej wymian zdań czy wręcz awantur. Psycholog radzi, żeby za nic w świecie nie rozstrzygać takich sporów w miejscach publicznych, a już na pewno nie na oczach wspólnych znajomych. Duża szansa, że wysnują niewłaściwe wnioski albo zechcą się opowiedzieć po którejś ze strony. Własne problemy należy rozwiązywać w czterech ścianach i między sobą (pomijamy sytuacje graniczne, gdy w grę wchodzi przemoc fizyczna, uzależnienie od alkoholu itp.).

Antidotum? Wspierajcie się publicznie, spierajcie w czterech ścianach. A przede wszystkim warto się zastanowić, czy dana sprawa w ogóle zasługuje, żeby wszczynać kłótnię.

4. Nieustanna kontrola. Zdaniem dr. Lazarusa nic nie zatruwa związku bardziej niż przesadna kontrola. Nie powinniśmy nieustannie tłumaczyć się z tego, jak i w jakim towarzystwie spędzamy czas. Ani oczekiwać, żeby robił to (tj. raportował nam o wszystkim) nasz partner. Każdy ma prawo do własnego czasu, własnych znajomych i własnych zainteresowań – z których lepiej nie rezygnować na rzecz drugiej strony. To, kim się otaczamy i czym zajmujemy się w życiu, buduje naszą tożsamość, wpływa na samoocenę, a w końcu czyni życie wartościowszym. Jeśli partner sprawia, że mamy wyrzuty sumienia, ilekroć udajemy się gdzieś bez niego – pora rozważyć, czy związek ma sens.

Antidotum? Więcej zrozumienia i akceptacji. Osoby wchodzące w związek nie powinny zawierać paktu, zlewać się w jedno ani nawet spędzać ze sobą każdej chwili. Czasem lepiej zatęsknić. A wcześniej – uznać własną odrębność i ją uszanować.

5. „Nie” zamiast „tak”. Poproszeni o przysługę czy wsparcie, nie odmawiajmy automatycznie. W opinii dr. Lazarusa miewamy tendencję do migania się od zobowiązań. Ale też zwykłych prostych gestów. Poza tym zamiast negować wszystko, co mówi czy proponuje nasz partner, powinniśmy przynajmniej chwilę ponegocjować, porozważać, wysłuchać jego racji. Dać sobie nawzajem poczucie, że liczymy się ze swoim zdaniem. Podkreślmy: mowa o przekornym zaprzeczaniu, negowaniu, odmawianiu.

Antidotum? Odpowiadaj „tak” możliwie często.

Podpowiedzi dr. Lazarusa sprowadzają się do tego, że zanim wspólnie rozwiążemy problemy, powinniśmy przyjrzeć się sobie i podjąć próbę zwalczenia pewnych swoich słabości. Z korzyścią dla siebie w pierwszej kolejności. A potem również dla związku.

***

Czytaj także: Według jakiego klucza dobieramy się w pary współcześnie? Piszą w POLITYCE Martyna Bunda i Joanna Cieśla.

Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną