Na bomby i na zombie
Preppersi są gotowi na wszystko. Nawet na atak zombie
Zimna wojna obudziła w Amerykanach nowe lęki. W latach 50. i 60. obywatele zaczęli budować bunkry, wyposażać je w jedzenie, wodę i narzędzia potrzebne do przetrwania. Bali się nie tylko wojny, ale też ataku zombie i apokalipsy. Polscy preppersi (od ang. to prepare – przygotowywać się) korzeni tej idei szukają głębiej, bo w czasach drugiej wojny światowej.
– Pierwszymi preppersami były nasze babcie i prababcie. Doświadczone wojną, zawsze w piwnicy miały zapasy kapusty kiszonej, a w szufladzie świeczki i zapałki. W czasach PRL preppersem był praktycznie każdy Polak. Dodatkowy kilogram cukru, mąki, kaszy był marzeniem niemalże każdego obywatela – mówi Łukasz, instruktor szkoleń dla preppersów, bushcraftowców (zdobywających umiejętności i wiedzę o tym, jak przetrwać w lesie) i survivalowców (pragnących nauczyć się przetrwania w ekstremalnych warunkach). – Uczę, jak rozpalać ognisko w lesie za pomocą krzesiwa, jak zbudować szałas. Zainteresowanie jest duże, a od czasu konfliktu na Ukrainie ciągle rośnie.
Robimy próbną ewakuację
Podstawą przygotowania jest posiadanie plecaka ucieczkowego, w którym znajdą się niezbędne rzeczy. Wyliczmy je od razu: kurtka przeciwdeszczowa, czapka, rękawiczki, skarpetki, apteczka, podgrzewacze chemiczne, nóż, multitool (narzędzie wielofunkcyjne), krzesiwo, zapałki, zapalniczka, taśma izolacyjna, woda, worek do filtrowania wody, tabletki do jej oczyszczania, sznurek, busola, GPS, mapa, lusterko sygnalizacyjne, notes, długopis. Do tego tarp (płachta biwakowa), koc termiczny, śpiwór, trójkątna chusta, radio, latarka, latarka czołówka, baterie, łyżka, nauszniki chroniące przed dużą głośnością, wreszcie pendrive z zeskanowanymi najważniejszymi dokumentami, gotówka i spisane numery telefonu do bliskich.