Gdyby kolarze pozwolili zajrzeć do swojej treningowej kuchni, zyskaliby na wiarygodności. Ale z reguły odmawiają, zasłaniając się tajemnicą zawodową.
W kolarskim klimacie odnotowano ocieplenie. Kibice na Tour de France już nie paradują przy trasach przebrani za gigantyczne strzykawki z napisem EPO, nie rzucają w kolarzy kubkami z moczem. Atmosfera się oczyściła przede wszystkim dlatego, że przypadków dopingu jest coraz mniej. W tym roku, jak na razie, zaledwie cztery.
Dowodem powrotu do normalności ma być zwykłe porównanie czasów uzyskiwanych przez kolarzy na konkretnych odcinkach. Rekord na legendarnym Alpe d’Huez (37 i pół minuty) należy do szprycującego się regularnie, zmarłego w wieku 34 lat z powodu przedawkowania kokainy Marco Pantaniego, a dopiero na 17.
Polityka
30.2016
(3069) z dnia 19.07.2016;
Ludzie i style;
s. 92
Oryginalny tytuł tekstu: "Czytanie między watami"