Ludzie i style

Król Północy

Traper na Spitsbergenie

Domostwo Haralda Soleima na Spitsbergenie miewa gości, ale rzadko. Domostwo Haralda Soleima na Spitsbergenie miewa gości, ale rzadko. Birger Amundsen
Myśliwy Harald A. Soleim ze Spitsbergenu to prawdziwy pan na fiordach. Ludzie opowiadają o nim legendy, król przyznał mu medal, a Hillary Clinton przysłała koniak.
Późnym latem do Kapp Wijk płynie się po bezwietrznym morzu, mijając nagie góry przykryte na szczytach pierwszym śniegiem.Birger Amundsen Późnym latem do Kapp Wijk płynie się po bezwietrznym morzu, mijając nagie góry przykryte na szczytach pierwszym śniegiem.

Odkąd pod koniec XVIII w. na Spitsbergen przybyli pierwsi norwescy myśliwi z zamiarem spędzenia tu zimy, Harald A. Soleim jest pierwszym w historii, który żyje tu samotnie i z dala od osad ludzkich już prawie 40 lat. Do oddalonego o godzinę drogi morskiej Longyearbyen – stolicy wyspy zamieszkanej przez niewiele ponad dwa tysiące ludzi – traper przypływa ze stacji na przylądku Kapp Wijk nie częściej niż dwa razy do roku. W tym roku pojawił się dopiero na początku sierpnia, bo wiosną uszkodził motor do łodzi i trzeba było czekać na nowy kilka miesięcy. Pod biegunem północnym czas płynie wolniej, więc jeśli się nie naprawi usterki w tym, to a nuż uda się w kolejnym sezonie.

Harald – mikrobiolog z Bergen – pojawił się na Spitsbergenie jako 36-latek w 1977 r., żeby spędzić tu rok. Norwegia ma bardzo silną tradycję myśliwską, więc wielu marzyło o strzelaniu do dzikich zwierząt na dzikim lądzie. Harald został na resztę życia, bo – jak mówi – lepiej być kimś na Spitsbergenie niż nikim w Bergen. Tutaj przez lata obrósł na tyle silną legendą, że w 30. rocznicę objęcia stacji król Harald V przyznał mu medal, którego jednak myśliwy nie odebrał podczas uroczystości w Oslo, bo na lądzie – jak się tu nazywa kontynentalną Norwegię – nie był od kilkunastu lat. Wyjeżdżanie to za dużo zachodu, trzeba by zamknąć drzwi, zorganizować jakieś zastępstwo, latać z przesiadkami. To już nie na jego zdrowie. Znajomi i bez tego nazywają go królem Nordfjordu.

Jeden renifer na głowę

Spitsbergen nasiąkał krwią, odkąd Willem Barents zapuścił pierwszą kotwicę u wybrzeży wyspy w 1596 r. Na pierwszy ogień poszły wieloryby, których oleju w XVII w.

Polityka 40.2016 (3079) z dnia 27.09.2016; Ludzie i Style; s. 92
Oryginalny tytuł tekstu: "Król Północy"
Reklama