Kibice Legii Warszawa nie rzucają pierwsi kamieniem. Chyba że w obronie kobiet i dzieci
Stowarzyszenie Kibiców Legii Warszawa, czyli grupa trzymająca władzę na Żylecie, wystosowała oświadczenie będące komentarzem do zamieszek w Madrycie, w których uczestniczyli ludzie mieniący się kibicami Legii. Wynika z niego wprost, że przyjechali oni do Madrytu w pokojowych zamiarach, chcieli szerzyć miłość i braterstwo, a do złego pociągnęło ich brutalne, agresywne oraz prowokacyjne zachowanie madryckiej policji, z powodu którego ucierpiały również obecne wśród przyjezdnych kobiety i dzieci.
Na poparcie swojej linii obrony SKLW załączyło dwa filmiki. Na pierwszym widać odłączającego się od pochodu kibiców mężczyznę, który staje tyłem do policyjnego szpaleru, coś krzyczy, a następnie zostaje pałami zapędzony do kolumny. Na drugim – otoczonego przez grupę uzbrojonych funkcjonariuszy kibica, zasłaniającego się przed ciosami pałek, a następnie padającego na chodnik. Z tych wyrwanych z kontekstu urywków zdarzeń wynika wszystko albo nic. Czy spałowani kibice chwilę wcześniej mogli rzucić w policjanta butelką albo kamieniem? Jak najbardziej. Czy policjantom w tych sytuacjach puściły nerwy i przesadzili z reakcją, wyładowując się na Bogu ducha winnych kibicach? Też niewykluczone.
To, jak na razie, jedyne dowody na bezprzykładną agresję madryckiej policji, która, jak twierdziła po zajściach, z tak (mówiąc eufemistycznie) kłopotliwym tłumem piłkarskich fanów nie spotkała się od lat – a „obsługuje” co tydzień kilka meczów, bo przecież w aglomeracji madryckiej jest nie tylko Real. Te dwa argumenty są niczym wobec potoku dowodów na zaplanowaną demolkę, urządzoną przez bandytów w szalikach Legii. Lokalna telewizja wyemitowała kilkuminutowe reportaże w całości wypełnione prostactwem (w najlepszym razie) oraz chorą brutalnością (na ogół) części przyjezdnych.