Ludzie i style

Discopolityka

Telewizja Polska stawia na disco polo

Maryla Rodowicz i Zenon Martyniuk w programie TVP „Jaka to melodia” Maryla Rodowicz i Zenon Martyniuk w programie TVP „Jaka to melodia” Jan Bogacz / PAP
Dlaczego prezes TVP proponuje, by skończyć z hipokryzją, docenić disco polo i dostrzec bohatera w Zenku Martyniuku? Bez śladu hipokryzji można odpowiedzieć: bo to się politycznie opłaca.
Kampania wyborcza Aleksandra Kwaśniewskiego w 1995 r. Na scenie kandydat na prezydenta podczas występu z zespołem Top One.Sławomir Kamiński/Agencja Gazeta Kampania wyborcza Aleksandra Kwaśniewskiego w 1995 r. Na scenie kandydat na prezydenta podczas występu z zespołem Top One.

„Boooże, Marylka, fałszujesz i mylisz tekst. A co do Zenka… KRÓL!” – głosi jeden z komentarzy pod występem duetu, który na antenie TVP2 można było usłyszeć w sylwestra, na chwilę przed północą. Stary rok w publicznej telewizji – na imprezie w Zakopanem – symbolicznie kończyło wykonanie „Przez twe oczy zielone”, discopolowego szlagieru, który wspólnie z Zenkiem Martyniukiem (grupa Akcent) zaśpiewała Maryla Rodowicz.

Tak jak Michaela Jacksona obwoływano królem popu, tak Martyniuka uznaje się za króla w swoim gatunku. Prezes TVP Jacek Kurski przywitał go za kulisami stosownie: „Ekscelencjo!”. „Tak się cieszę – zaczął Kurski. – Wszędzie mówię, że dosyć z tą hipokryzją, z tym udawaniem, że to jest jakiś gorszy gatunek. Absolutnie. Ludzie to kochają i pan zawsze ma miejsce w TVP, dopóki ja jestem prezesem”. Przyznał też, że „Taką cię wyśniłem…” („Dziewczyna ze snu”) Akcentu to jego ulubiona piosenka. „No to może z panem prezesem zaśpiewamy na sylwestra?” – zagadnął Martyniuk. I zaintonował – tylko po to, by sprawdzić, że prezes tekst i melodię zna:

„Taką cię wyśniłem, taką ciebie wymarzyłem,
Moja najpiękniejsza, czy cię spotkam, czy też nie?”.

Bezpośrednim efektem sylwestra w Zakopanem była dobra oglądalność (najwięcej, ok. 5 mln widzów, podczas występu Martyniuka), efektem ubocznym – kontrowersje wokół obecności disco polo na antenie publicznego nadawcy. Wnioskiem – decyzja o produkcji wielkiej telewizyjnej gali disco polo w czerwcu, w ćwierć wieku od czasu słynnej Gali Piosenki Popularnej i Chodnikowej. TVP postanowiła poddać się woli ludu, czyli suwerena.

„Przez twe oczy zielone”

Potrzeby suwerena w zakresie disco polo przetestował – jak przedskoczek – prezydent Andrzej Duda. 11 października 2015 r. wkroczył ze swoją świtą i włączoną kamerą do szatni polskich piłkarzy po meczu z Irlandią (2:1). W ten sposób zobaczyliśmy najlepszą od lat polską drużynę narodową, spontanicznie świętującą awans do Euro przy dźwiękach ulubionych piosenek. Okazało się, że ci światowi, reklamujący najlepsze garnitury, strzelający bramki dla najbogatszych klubów Europy i przygotowani za ciężkie miliony piłkarze bawią się zupełnie zwyczajnie, jak miliony jej kibiców – przy piosence Zenona Martyniuka i zespołu Akcent „Przez twe oczy zielone”:

„Odkąd zobaczyłem ciebie,
Nie mogę jeść, nie mogę spać.
Jak do tego doszło, nie wiem?
Miłość o sobie dała znać”.

Piosenka wygrała wcześniej festiwal w Ostródzie – jedno z tych miejsc, gdzie disco polo przetrwało chudsze lata. Była też hitem Polo TV, kanału muzycznego, który od sześciu lat cieszy się niesłabnącą popularnością. Ale to Kamil Grosicki w roli wodzireja w piłkarskiej szatni postawił – jak to sam Martyniuk opisał – kropkę nad i. Piłkarze zaśmiewali się z prostych, youtube’owych żartów („Co się stanęło??? Pierdykło, że hej!”), a na koniec odśpiewali „Uwielbiam to, ona tu jest i tańczy dla mnie”, czyli kolejny discopolowy przebój ostatnich lat, wylansowany przez grupę Weekend. Wizerunkowi prezydenta składającego w tym czasie gratulacje to nie zaszkodziło.

Disco polo związane było z piłką od początku – Sławomir Skręta, jeden z pierwszych wydawców gatunku, który wypromował jego nazwę, zaczynał przecież jako piłkarz w Ursusie Warszawa. Ale dopiero po ćwierć wieku z ligi okręgowej rozrywka przeszła na poziom reprezentacji narodowej. Swój hymn na mistrzostwa we Francji zaproponowała zresztą sama grupa Weekend („My kochamy ich, oni tu są i grają dla nas”), pojawiła się też parodia przeboju Akcentu, nawiązująca do wydarzeń z szatni („Prezes Boniek cię przytuli, prezydent Duda piątkę da”). A w ciągu paru miesięcy Jagiellonia Białystok – lider Ekstraklasy – zaczęła po każdej strzelonej bramce odgrywać zmodyfikowany refren hitu Martyniuka, mieszkańca Białegostoku: „Przez twe bramki, brameczki strzelone, oszalałem!”. Wokalista Akcentu zagrał też przed kamerą piosenkę hołd dla prezesa PZPN Zbigniewa Bońka: „Legenda boisk/Dwudziestka w koronie/Same do braw składają się dłonie”. A wreszcie wylądował na kanapie u Kuby Wojewódzkiego na antenie TVN i u Agaty Młynarskiej w „Świat się kręci” (TVP).

„Między nami nic nie było”

Droga Zenona Martyniuka do kariery była prosta, naturalna i polska. Urodzony w 1969 r. w Gredelach (powiat bielski) śpiewać zaczął wcześnie, bo w wieku kilkunastu lat występował już na weselach. Kształtowało go rodzinne, wiejskie muzykowanie, pieśni kościelne i peerelowska tradycja festiwalowa, na którą sam się powołuje – z najpopularniejszą wówczas Eleni. Mieszanka wybuchowa, która musiała zaowocować czymś prostym, łatwym i odwołującym się do potrzaskanej tradycji muzyki ludowej, którą na Podlasiu zastąpiły piosenki Janusza Laskowskiego.

W życiorysie Martyniuka liczyły się jeszcze inspiracje romskie – jeden z licznych przebojów jego grupy Akcent to „Stary Cygan” („Dajcie mi siwka/Takiego ze złotą grzywą/Dajcie, nie odmawiajcie mi”), a przez niektórych romskich muzyków bywa nazywany w dowód uznania „białym Cyganem”.

Italo disco i cała scena dyskotekowa lat 80., z Modern Talking i C.C. Catch na czele, spowodowała, że obsługującym wesela muzykom z prowincji spodobały się instrumenty elektroniczne. Wokalista Akcentu śpiewał więc w dyskotekowej wersji, z elektronicznym podkładem, wiersz Asnyka „Między nami nic nie było”, przerabiał na modłę disco polo piosenkę Waweli, wykonywał też w tanecznej wersji „Wróćmy na jeziora” Czerwonych Gitar. Wiele z jego przebojów – z „Przez twe oczy zielone” włącznie – to piosenki pisane przez Marzannę Zrajkowską z zespołu Kolor. Większość repertuaru to romantyczne opowieści o miłości, czasem zdarza się – co należy do stylu disco polo – utwór bardziej przaśny, jak „Pszczółka Maja”:

„Pszczółka Maja sobie lata,
Zbiera nektar gdzieś na kwiatach.
A pan Gucio w tulipanie
Czeka sobie na śniadanie.
Tekla, patrząc ze swej sieci:
»Co robicie, drogie dzieci?«.
Opuściła się ciut niżej,
A tam Gucio Maję liże”.

Młodego Martyniuka Warszawa poznała na tej historycznej gali w 1992 r. Szczupły wówczas i mało znany chłopak, uczesany w modną „płetwę”, przyjechał wtedy do Sali Kongresowej z zespołem Crazy Boys. Śpiewał „Dla mamy blues” i „Mała o!”:

„W dyskotece ją poznałem, miała 18 lat,
Piękne czarne oczy miała, pokochałem ją.
Była taka, taka śliczna, miała włosy blond,
Roześmiana, rozkochana, całowałem ją”.

To na tym młodym Martyniuku ewidentnie wzorowana była postać Tomka, grana przez Dawida Ogrodnika w filmie „Disco polo” (2015 r.). Aktor przypomina go wizualnie, a jako wokalista filmowej grupy Laser (duetu – podobnie jak Akcent) wykonuje też na ekranie kolejny wielki przebój Akcentu „Pragnienie miłości”:

„Chcę być twoją słodką mleczną czekoladką,
żebyś mogła chrupać mnie całymi dniami.
Chcę pomadką być na twojej buzi, mała,
by całować usta twoje przez czas cały.
Chcę być gąbką, która myje twoje ciało,
żebyś skóry gładkiej, miękkiej dotykała”.

Dziś Akcent to koncertowa atrakcja. Martyniuk za występ inkasuje ok. 12 tys. zł (jak podaje „Fakt”). To kilkakrotnie mniej niż gwiazdy pop (w tym Rodowicz), ale po stronie disco polo jest koniunktura (Akcent grywa czasem kilka razy dziennie) i przemysł weselny, który od lat utrzymuje tę scenę. Wykonawcy disco polo biją rekordy na YouTube (jedna piosenka Weekendu ma ponad 100 mln odsłon), ale płyty sprzedają się umiarkowanie – na liście polskich bestsellerów 2016 r. nie ma w pierwszej 50-ce ani jednego albumu disco polo. Martyniuka usłyszymy za to zarówno w dyskotece Fantazja w Jaświłach pod Mońkami, na weselu w Zielonce, jak i w hali Międzynarodowych Targów Poznańskich, a nawet w Londynie, gdzie w hali O2 odbywa się w lutym festiwal disco polo. Bilety od 32 funtów, imprezę wspiera producent napoju Polish Energy Drink – z biało-czerwoną flagą i husarzem na puszce.

„Bo wszyscy Polacy to jedna rodzina”

Wbrew deklaracjom Jacka Kurskiego disco polo nigdy nie było w mediach dyskryminowane, przeciwnie – i jako muzyka, i jako temat pojawiało się w mediach regularnie. Ostatnio właśnie przy okazji wyreżyserowanego przez Macieja Bochniaka „Disco polo”, którego współproducentem była nielubiana na Nowogrodzkiej spółka Agora, wydawca „Gazety Wyborczej”. Film obejrzało w kinach ponad 800 tys. widzów.

Na promocji gatunku – w programie „Disco Relax” nadawanym w porze niedzielnej mszy – zarabiał przez lata Polsat, a od sześciu lat disco polo przynosi dochody telewizji Polo TV. Jej właścicielem jest grupa ZPR Media, którą kieruje Zbigniew Benbenek, w czasach PRL zajmujący się imprezami studenckimi i automatami do gry, później m.in. potentat rynku hazardowego, nielubiany przez prawicowe media („Nasz Dziennik” pisał o ZPR, że to „modelowy przykład patologii transformacji”). Tymczasem dziś właśnie wspólnie z ZPR – przynajmniej według doniesień serwisu Wirtualnemedia.pl – TVP ma zorganizować na stadionie Polonii Warszawa jubileuszową galę disco polo z 30-tysięczną publicznością. Benbenek to na tym rynku potentat – poza telewizją kontroluje rozgłośnię Vox FM, dawniej religijną, przez ZPR zmienioną w czołowe discopolowe radio. Gatunek promuje też należący do ZPR Media „Super Express”.

Telewizja publiczna przyglądała się gatunkowi wielokrotnie – kontrowersje wywołało na przykład poświęcenie mu całego odcinka „Hali odlotów”, flagowego programu TVP Kultura emitowanego za poprzedniej ekipy i prowadzonego przez szefową kanału Katarzynę Janowską. Protestował wtedy na łamach „Dużego Formatu” Grzegorz Sroczyński, przypominając, że popularność szmiry to polska klęska, a nie zwycięstwo. Tymczasem w programie sugerowano, że niechęć dla disco polo była częścią walki „o wpływy i pieniądze”. A Sławomir Świerzyński z grupy Bayer Full zżymał się na kult Grechuty i Niemena: „Za 10–15 lat to my będziemy evergreenami, Grechutą”, kończąc stwierdzeniem, które mogłoby się spodobać prezesowi Kurskiemu: „Polacy w końcu mają swój gatunek muzyczny, którego nie muszą się wstydzić”.

Protestujący przeciw takiej jednostronnej wizji Sroczyński oraz niżej podpisany (reagowałem na sprawę na swoim blogu) stali się adresatami listu TVP Kultura, w którym można było przeczytać: „Inteligenckie wywyższanie się doprowadziło, po latach odbierania głosu społeczeństwu, do jego radykalizacji, szukania własnych form wypowiedzi i w końcu także do popularności disco polo”.

Opowieść o disco polo jako formie buntu mas przeciw elitom była obecna w TVP jeszcze przed zmianą ekipy.

Disco polo, o którym krytyk Tadeusz Sobolewski napisał kiedyś, że „wchodzi na miejsce opuszczone przez sztukę”, a prof. Leszek Koczanowicz – że stawia nas z naszymi szlacheckimi wartościami w opozycji do Zachodu, nigdy zupełnie ze sfery medialnej nie zniknęło. Gdy w pierwszej dekadzie XXI w. pokazywano je w telewizji nieco rzadziej, stało się towarem na tyle poszukiwanym, że aż gorącym, na prawach przekory, wśród modnej młodzieży. Często odbieranym przez pryzmat ironii i fascynacji obciachem.

Symbolem zmian była opisywana przez nas przemiana warszawskiej Piekarni – jednego z pierwszych symboli clubbingu – w centrum disco polo (POLITYKA 15/13). Choć – jak wskazują wyniki nowego projektu badawczego Instytutu Kultury Miejskiej („Kulturalna hierarchia. Nowe dystynkcje i powinności w kulturze a stratyfikacja społeczna”) – disco polo nie jest wspólnym mianownikiem polskiego gustu. „Przeciwnie – czytamy w raporcie końcowym – komercyjną muzykę taneczną lubi w szczególności 20 proc. pracowników fizycznych i dziesięciokrotnie mniej przedstawicieli kadry kierowniczej, 15 proc. osób z wykształceniem podstawowymi i trzykrotnie mniej osób z wykształceniem wyższym”.

Żeby zrozumieć fenomen disco polo, warto przyjąć perspektywę kraju Trzeciego Świata, jakiegoś – dajmy na to – San Escobar. Czyli miejsca próbującego muzyką umacniać swą tożsamość i ogłaszać wszem i wobec odzyskaną wolność. Jak kraje Afryki Zachodniej wyzwalające się spod kolonialnego buta. Albo Jamajka, dla której po 1962 r. rozbujane i oparte na sekcji dętej ska (później przekształcone w reggae) stało się wręcz gatunkiem narodowym. Jak styl merengue na Dominikanie i Haiti. Władze Trynidadu i Tobago po wywalczeniu niepodległości w 1962 r. zorganizowały konkurs na najlepsze niepodległościowe calypso i – przy wszystkich kulturowych różnicach – w Polsce lat 90. też przodowały w podobnych okolicznościach skoczne songi umacniające wspólnotę i wolność. „Wszyscy Polacy” grupy Bayer Full („Bo wszyscy Polacy to jedna rodzina/Starszy czy młodszy chłopak czy dziewczyna/Hej, hej, bawmy się, hej, hej, śmiejmy się”) oraz oparta na więziennej pieśni „Wolność” Boys („Niech żyje wolność, wolność i swoboda/Niech żyje zabawa i dziewczyna młoda”). Występom zespołów piosenki chodnikowej towarzyszyły przy tym zresztą egzotyczne fototapety.

Nasz lokalny muzyczny fenomen został też zauważony za granicą. Daphne Carr w książce „Listen Again: A Momentary History of Pop Music” opisuje go na chłodno: „W najstarszych formach była to muzyka tworzona przez męskie grupy mieszkańców historycznie rolniczych obszarów wschodniej Polski, dawnego zaboru rosyjskiego”. We współczesną wersję disco polo zmieniła się, gdy te same skoczne rytmy na 2/4 lub 4/4 zaczęto tworzyć na dostępnych od okresu transformacji elektronicznych instrumentach klawiszowych. Teksty piosenek, z dość otwartym nacjonalizmem, „maczyzmem” i celebracją wiejskich, polskich wartości, przypominały amerykańskie country. „Wolność” Boys – jak zwraca uwagę autorka książki – zaczyna się od pompatycznego cytatu z „America the Beautiful”, patriotycznej pieśni ze Stanów Zjednoczonych.

„Ole, Olek, wygraj, na prezydenta tylko ty”

Podobnie jak w innych krajach popularność nowego narodowego nurtu została błyskawicznie sprawdzona i wykorzystana przez polityków. W 1995 r. w kampanii prezydenckiej zderzyły się nawet dwa songi. „Prezydent” Bayer Full wspierał Waldemara Pawlaka („Złe rządy były w kraju, pożoga wszędzie, gwałt/Popiela myszy zjadły, już nikt nie liczył strat/Trza kmiecia wziąć na rządy, zawyrokował lud/Tak powstał pierwszy w świecie demokratyczny cud”), a „Ole, Olek” Top One („Ole, Olek, wygraj, na prezydenta tylko ty!/Ole, Olek, dzisiaj wybierzmy przyszłość oraz styl”) wpisała się w zwycięską kampanię Aleksandra Kwaśniewskiego. To zbratanie z prowincją polityka z Warszawy miało wręcz zadecydować o zwycięstwie wyborczym z Lechem Wałęsą – poszerzenie elektoratu widział w tym choćby historyk prof. Antoni Dudek.

Nurt disco polo, choć nie przez wszystkich akceptowany, z definicji czysto rozrywkowy, popularny, mało ambitny – nie jest publicznie dyskryminowany; kilka stacji telewizyjnych i radiowych na tej muzyce opiera swój sukces komercyjny. Disco polo grane jest wszędzie – włącznie z dużymi miastami, imprezami organizowanymi za publiczne pieniądze i amfiteatrami zbudowanymi za dotacje z UE. Ale sięgnięcie po disco polo przez tzw. telewizję publiczną jest, jak można wnosić z wypowiedzi prezesa TVP, demonstracją polityczną. Oto wyrafinowanym aspiracjom elit przeciwstawia się – rzekomo dyskryminowane – gusta i upodobania ludu. Nawet rozerotyzowane, dość sprośne discopolowe wideoklipy i teksty nie uwierają bogoojczyźnianej, patetycznej narracji TVP. Disco polo dostaje oficjalny stempel swojskości, „naszości”, nowej politycznej poprawności. Czystą hipokryzją jest składanie deklaracji „podnoszenia” i ubogacania kultury popularnej (mówił o tym wicepremier Gliński), a z drugiej strony – oddawanie anteny disco polo w sposób najbardziej otwarty od ćwierć wieku.

***

Zenon Martyniuk (zajęty bardziej niż dotąd) nie skomentował zaangażowania telewizji w nurt disco polo i projektu czerwcowej gali. Zespół rzecznika TVP SA na prośby o dokładniejsze informacje przez 10 dni zareagował tylko zdawkowym „Pamiętamy!”.

Polityka 5.2017 (3096) z dnia 31.01.2017; Ludzie i Style; s. 84
Oryginalny tytuł tekstu: "Discopolityka"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną