Ludzie i style

Zdjęcie wiewiórki poruszyło internautów. Najwyraźniej wszyscy dali się nabrać

Wiewiórka, Park Szczęśliwicki Wiewiórka, Park Szczęśliwicki Kamil Łapiński / Facebook
To najwymowniejszy symbol działań ministra Jana Szyszki – czytamy i w mediach, i na portalach społecznościowych. Czyżby?

Martwa wiewiórka schowana w pniu drzewa to obrazek, który ma prawo poruszyć. Ma, a nawet powinien, jeśli znajdujemy w sobie jakąś dozę wrażliwości wobec krzywdzonych zwierząt (i zwierząt w ogóle). Nic więc dziwnego, że zdjęcie żyje w internecie swoim życiem – wciąż udostępniane, służy za przykład okrucieństwa resortu środowiska, z ministrem Janem Szyszką na czele.

Podkreślmy z całą mocą: prawo zezwalające na wycinkę drzew – bez oglądania się na okoliczną faunę i florę, bez poszanowania dla ekosystemu, rąbanie dla samej pasji rąbania czy partykularnego interesu własnego – jest nie do zaakceptowania. Znajdziemy w sieci dość przykładów bezmyślności osób, którym zdarzyło się mieć drzewa na prywatnej posesji. I które w jakiejś mierze już tych drzew nie mają.

I właśnie te zdjęcia – te piły, które poszły w ruch, te ogołocone z zieleni posesje – to symbol lex Szyszko dużo lepszy, a przede wszystkim bardziej autentyczny niż zdjęcie wiewiórki. Mamy tu do czynienia z być może niewinną, ale spiętrzoną manipulacją. Po pierwsze, zwierzę nie leży na pniu, lecz na gałęzi, czego dowodem fotografie wykonane już z innej, szerszej perspektywy. Po drugie, drzewo nie zostało wycięte, stoi dalej, jak stało (choć krążyły już teorie, że jeśli nie zostało ścięte z pomocą prawa Szyszki, to powaliła je co najmniej wichura). Po trzecie, warszawski Park Szczęśliwicki, gdzie zdjęcie wykonano, w dużej części nie jest objęty ustawą.

Reklama